piątek, 11 września 2015

Starzeć się z godnością - felieton

Są w kręgach naszych znajomych ludzie, na których reagujemy trochę tak, jak na widok czarnego kota przebiegającego nam drogę. Niby nic złego zrobić nie może, ale popsuć humor, i owszem. W moim przypadku na miano czarnego kota, albo raczej kotki, z całą pewnością zasługuje znajoma Jadzia.
Obie jesteśmy w wieku pięćdziesiąt plus lub jak kto woli, sześćdziesiąt minus. Nie tyle wiek ma tu znaczenie, co raczej kolor naszych włosów. Siwy i bez wyrazu, spędza sen z powiek od wielu lat. Toteż od kiedy pierwsze oznaki siwizny zaczęły pojawiać się na mojej głowie, postanowiłam wypowiedzieć
im wojnę. Stanowczą i bezwzględną. Nie da się ukryć, od lat toczona walka niesie za sobą ofiary i pewne niedogodności. W moim wypadku głównie finansowe. Kosztuje to niemało pieniędzy i zachodu. Za nic na świecie jednak nie chcę wyglądać jak własna babcia. Konsekwentnie więc je farbuję i jak do tej pory byłam zadowolona ze swoich poczynań.
Jednak któregoś pięknego dnia Jadźka postanowiła zadać cios mojemu samouwielbieniu. Spotkałam ją na drodze przed naszym wiejskim sklepikiem. Obładowana ciężkimi torbami, i jak się domyślałam, sfrustrowana z tegoż powodu, najwyraźniej uznała za stosowne wyładować na mnie swoją złość. No cóż, moja wina. Niepotrzebnie jej się napatoczyłam.
- Nie potrafisz starzeć się z godnością? – Spytała jadowicie, mając na myśli, jak się od razu domyśliłam, moje dopiero co ufarbowane na blond włosy.
W pełnym słońcu lśniły zapewne, przykuwając tym samym przenikliwy wzrok Jadźki, gdy tymczasem jej poskręcane loczki wyglądały jak mysia skórka latem.
- Bardzo przepraszam! Wcale nie uważam, że się starzeję! – Obruszyłam się, pomimo, że coraz częściej jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, iż powinnam wreszcie sobie to uświadomić.
Jakby na to nie spojrzeć, nasi rodzice, mając lat pięćdziesiąt, przechodzili na emeryturę. Czyli prawie od dziesięciu lat powinnam być już emerytką. Ale nie jestem, bo tak chciał rząd naszego ukochanego kraju.
Wiele osób stawia znak równości między emeryturą a starością. Nie wiem, czy słusznie.
Mniejsza o emeryturę. Jadźka najwyraźniej jest starej daty i chyba zgodnie z nią się czuje, bo nie odpuszczała i jak osa kąsała dalej. Nijak jednak nie mogłam zrozumieć, dlaczego zarzuca mi brak godności i czym sobie zasłużyłam na jej złośliwości. Znajoma bynajmniej nie zamierzała mi tego wytłumaczyć, tylko od razu przystąpiła do zmasowanego ataku.
- To, że nie widać na twojej twarzy zmarszczek, to zapewne zasługa kosmetyczki i kosmetyków. Ale to jeszcze nie znaczy, że z metryką kosmetyczka też sobie poradzi – usłyszałam ku swojemu zaskoczeniu.
Doprawdy nie wiem, co w nią wstąpiło. Uparła się na mnie i przyczepiła jak rzep do psiego ogona.  Jestem z natury cierpliwa, ale wszystko ma swoje granice. Postanowiłam więc „odszczekać się”, bo przecież za nic nie mogę pozwolić na to, żeby jakaś tam Jadźka ujadała na mnie, jak przypadkowo napotkany kundel.
- A nie pomyślałaś, że to zasługa dobrych genów i zdrowego odżywiania? – Spytałam z grymasem na twarzy, dając jej do zrozumienia, że od wszelkich kosmetyczek i chirurgów plastycznych trzymam się z daleka.
Moje pytanie spotkało się jednak z drwiącym uśmieszkiem i kilkoma komentarzami w podobnym stylu. Przyczepiła się też do dekoltu w mojej bluzce. Jej zdaniem był zbyt głęboki, pomimo że szczelnie zakrywał mi biust. Uznała, że w naszym wieku skóra nie nadaje się już na ekspozycję ani na słońce, ani na widok publiczny. Skomentowała też obuwie, a konkretnie zbyt duży, oczywiście jej zdaniem, czterocentymetrowy obcas,  pastelową spódnicę i jeszcze parę drobiazgów.
Wszelkimi siłami próbowałam powstrzymać się od złośliwej riposty, ale Bóg mi świadkiem, nie było łatwo. W końcu i ja postanowiłam zdobyć się na chwilę „szczerości”. Niech sobie nie myśli, że tylko ona tak potrafi.
- Sorry, kochana! Najpierw spójrz na siebie, bo jak widać na załączonym obrazku, to i owo na gwałt przydałoby się poprawić - palnęłam kąśliwie, po czym dodałam. – Że nie wspomnę o ubiorze.
Słysząc to, Jadźka o mały włos nie upuściła ciężkich toreb z zakupami, a jej twarz zrobiła się niemalże sina ze złości. Wyglądało na to, że nagle cała krew odpłynęła z górnych partii ciała Jadźki i stłoczyła się w dolnej. Suma summarum, w połączeniu z siwymi włosami wyglądała trochę tak, jak ofiara zbrodni z policyjnej kartoteki. Tylko wielkie jak dwa słońca oczy, ze zdziwienia, że ktoś śmiał jej coś wytknąć, świadczyły o tym, że jednak coś lub ktoś stale trzyma ją przy życiu. Tym kimś oczywiście byłam ja. Homo sapiens w spódnicy i bluzce z dekoltem, nie przystojącym do wyobrażeń kobiety z poprzedniego wieku.
Szczególnie nie spodobał jej się przytyk, nawiązujący do tego, że choć starzeje się z godnością, to jednak tej godności jakoś nie widać, zwłaszcza w jej zachowaniu, ale za to starość, jak najbardziej.
- Ale z ciebie jędza! – syknęła jak wygłodniała kobra.
- Witam w klubie! – odwdzięczyłam jej się.
- Mam tyle lat, ile mam! – tymczasem kontynuowała moja znajoma.
- I po co się tym chwalić? – spytałam spuszczając z tonu. – Dają za to jakieś nagrody?
Po chwili spytałam bezczelnie.
- Nie powinnaś już iść? Z pewnością czeka na ciebie twój starzejący się z godnością mąż i gromadka wnucząt.
Jadźka jednak ani myślała. Na dobrą sprawę, rozumiałam ją. Gdzieś trzeba rozładować swoją frustrację. We własnym domu nie bardzo miała jak, bo jej wiecznie gderający i upierdliwy mąż na to nie pozwalał. Pod tym względem to on dzierżył w nim prym. Obmierzły despota, na dodatek  leniwy. Do czego więc tu się spieszyć? Poza tym niewiele chyba miała z niego pociechy także w wiadomych sprawach. Nieraz z niego żartowała i mawiała: „On jest zawsze gotowy, ale nie zawsze może”. W pewnym stopniu tłumaczyło to, dlaczego moja znajoma nie przywiązuje wagi do swojego wyglądu.
          Od początku nie podobało mi się to nasze przekomarzanie i chciałam już zaproponować fajkę pokoju, gdy znów mnie zaskoczyła.
- Mniejsza o ciebie! Zobacz na nią! – Powiedziała złośliwie, gdy nagle na horyzoncie pojawiła się nasza wspólna znajoma, Jolka. – Myśli sobie, że jak od sześćdziesięciu lat z hakiem nosi mini spódniczki, to wciąż ma naście lat! – nie kryła swojego oburzenia.
Potem dodała, że powinna się wstydzić, bo ma tak wielki cellulit, że nawet tynkarz by sobie z tym nie poradził.  Przyznam, trochę mnie tym zirytowała. Bo, choć uważam, że, aby nosić mini, trzeba mieć naprawdę zgrabne i ładne nogi, to jednak nic Jadźce do tego, co, i ile chce pokazać sama Jolka. W ogóle nic jej do tego, jak kto wygląda i ile ma lat.
Tymczasem Jolka chyba wyczuła, że o niej mowa, bo nagle uznała za stosowne przyłączyć się do nas.
- Co tam u was? Plotkujecie? – spytała usiłując zażartować.
Tyle że Jadźce jakoś dzisiaj nie było do żartów. Najwyraźniej miała gorszy dzień. Zlustrowała biedną Jolkę z góry na dół i bez ogródek powiedziała, co sądzi o jej sposobie ubierania się. Niestety, Jolka też chyba miała gorszy dzień, bo chwilkę później nastąpiła kumulacja.
- Od kiedy pamiętam, czyli chyba od przedszkola, nosisz długie, powłóczyste spódnice. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego – wypaliła prosto w twarz Jadźce. – Ale teraz już wiem! Bo masz krzywe i grube nogi! Jak kolumny pod piekłem!
W tym momencie pożałowałam, że nie miałam przy sobie aparatu, albo chociaż telefonu z opcją fotografowania. Widok bowiem dwóch wściekłych, napadających na siebie koleżanek godny był uwiecznienia. Kto wie, czy, ewentualne ich zdjęcie nie zdobyłoby nagrody World Press Photo. Od tamtego czasu zawsze noszę przy sobie smartfon. Nigdy nie wiadomo, co się może trafić…
Potem Jolka jeszcze poradziła jej do kompletu kupić burkę na Allegro, co przelało czarę goryczy.
- Tak, tak! Można je tam kupić! – grzmiała Jadźce nad uchem.
Biedna Jadźka, choć nie wiem, czy do końca taka biedna, opuściła nasze towarzystwo niemal z płaczem. A mnie cisnęły się na usta trochę niecenzuralne słowa dobrze wszystkim znanej piosenki: „Jedna baba drugiej babie…”.
No cóż, podobno każdy kij ma dwa końce. Inni powiadają, że kto czym wojuje, od tego ginie. Jadźka wprawdzie nie zginęła, dalej „starzeje się z godnością”. Czyli ubiera się szaro i nijako. Trudno zrozumieć, dlaczego wybrała styl pokutnicy. Sama starość jest wystarczająco smutna i szara.
A ja cały czas zastanawiam się, jak ma się farbowanie  siwych włosów, czy ubieranie się w ubrania w pastelowych kolorach do owego popularnego powiedzenia. Przecież jedno nie wyklucza drugiego. W każdym razie, jeśli starzenie się z godnością ma wyglądać tak, jak na przykładzie sfrustrowanej koleżanki, to ja bardzo dziękuję. Dalej będę farbować włosy i nosić ubrania w ciepłych kolorach. Przynajmniej z daleka będę widoczna i samochody mnie nie rozjadą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz