Oczami wyobraźni
rozpraszam mroki nocy
delikatny wiaterek
z łez osusza me oczy
majowy promień słońca
wygładza zmarszczki z czoła
lecz, czy siłą mej woli
w głąb duszy dotrzeć zdoła?
Ile trzeba by słońc
na bezchmurnym niebie
żeby ogrzać swe wnętrze
uratować siebie
ile trzeba by gwiazd
skraść z księżycem pospołu
by móc znów się odrodzić
jak ten Feniks z popiołów?
Oczami wyobraźni
widzę je we Wszechświecie
wirują w czasoprzestrzeni
przy nieznanej planecie
biegnę do nich myślami
przywołując do siebie
śmieją tylko się ze mnie
pozostając na niebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz