Góralskie kierpce kupiłam w Wiśle,
małą ciupażkę, chyba w Ustroniu,
i rozstać z nimi się ani myślę,
przydatne, gdy się wspinam po groniu.
Kupiona w Szczyrku skóra barania,
a w Jaworzynce ciepłe skarpety,
przed zimnem gnaty czasem osłania,
niczym puchowe, babcine bety.
Sznury korali z drewna toczone
sprzedał mi góral z Nowego Sącza,
stara góralka oscypki słone
i gruby rzemień na mego brzdąca.
Z Żywca przywiozłam małą kolaskę,
obrazy wełną wyhaftowane,
dawną, kobiecą zdobną przepaskę,
zioła, na hali ponoć zebrane.
Zaś z Koniakowa stringi z koronki,
stosy serwetek w stylu ludowym,
i płaskorzeźbę mojej patronki,
wyrytą dłutem w drewnie lipowym.
Zliczyć wszystkiego, raczej nie sposób,
więc nie zaprzątam sobie tym głowy,
w pamięci noszę... portrety osób,
przyjaźni ukłon ponadczasowy.
Poznani niegdyś na górskich szlakach
zwykli turyści, rdzenni górale,
wciąż ożywają w głowie po latach ,
nie jak te martwe drobne detale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz