A gdzie zwykła głupota? Takimi pytaniami zasypała mnie dziś rano znajoma, która zawitała do mojego domu z przyjacielską wizytą.
Nawet, gdybym bardzo się starała, nie byłam w stanie odpowiedzieć jej na to pytanie. Nie dlatego, że nie jestem dość inteligentna, ale po prostu dlatego, że chyba nikt tego nie wie.
Zwłaszcza po tym, co wydarzyło się 13 października w naszym kraju. Dwa plemiona jednego narodu, jak zwykło się ostatnio mówić o nas Polakach, toczące ze sobą wojnę podjazdową, jeszcze bardziej oddaliły się od siebie. Co z tego wyniknie w przyszłości, trudno zgadnąć.
Za to nie musiałam zgadywać, co moja znajoma miała na myśli, przywołując imię swojej sąsiadki, Krystyny.
- Od miesiąca zapraszam ją do siebie na kawę, ale stale odmawia.
- Dlaczego? – Spytałam zdziwiona, skądinąd wiedząc, że dawniej opędzić się przed nią nie mogła. Stale naprzykrzała jej się zbyt częstymi odwiedzinami.
- Ach! – machnęła ręką w geście zrezygnowania. – Przez te tureckie seriale! Żadnego nie opuści i z tego powodu nieustannie brakuje jej czasu. Doprawdy nie rozumiem tego.
No cóż, ja rozumiałam jeszcze mniej. Krystynę znałam jako tako, za to z jednej strony, powiedzmy, że bardzo dobrze. Chyba nikt w okolicy bardziej niż ona, z tak wielkim zacietrzewieniem nie wypowiadał się na temat, nie tyle uchodźców z Syrii, co ludzi z tamtego kontynentu, czyli Północnej Afryki. Nie miało przy tym dla niej znaczenia, jaki kraj, kto i co sobą reprezentuje. Wszystkich nazywała „ciapatymi” i posyłała pod ich adresem niewybredne komentarze, co z gruntu wzbudzało we mnie złość i niechęć do owej kobiety. Ich odmienna religia była jej solą w oku, a kolor skóry i jakże inne od naszych obyczaje tarczą, w którą celowała niczym z kałasznikowa. Tym bardziej więc dziwiło mnie, że tyle czasu poświęca na oglądanie ich na szklanym ekranie. Nawet podzieliłam się swoimi spostrzeżeniami z Sylwią.
- Jak to? Aż tak bardzo ciekawi ją ich życie? Przecież ich nienawidzi.
- Właśnie – przytaknęła mi. – Niektórzy z nich, bohaterowie w filmach, mają po kilka żon, jeszcze więcej kochanek, więc jest co oglądać.
- Fascynuje ją ich świat? – spytałam.
- Chyba tak. W przeciwnym razie by ich potępiła, albo przynajmniej tego nie oglądała. Mamy przecież tyle świetnych, polskich seriali.
- Zdeklarowana z niej katoliczka – dziwiłam się coraz bardziej. – Chyba nie powinna tego oglądać… Nie razi ją przedstawiana tam rozpusta?
Sylwia była podobnego zdania, co ja.
Rzeczywiście, Krystyna biegała do kościoła przy każdej okazji, bez okazji także. Pluła jadem na „ciapatych”, ale chętnie zaglądała im do alkowy. Z upodobaniem podziwiała i naśladowała wystroje ich domów i mieszkań. Czasem naśmiewałyśmy się, że powinna jeszcze nauczyć się ich języka. Ale do tego nie była skora. Krystyna ogólnie nie lubiła się uczyć, a co dopiero obcych języków. Po prostu była tępa.
- W telewizji ogląda tylko jeden program. Chyba domyślasz się który?- nadmieniła moja znajoma.
Oczywiście, że się domyślałam. Ten, który pasował do jej charakteru.
- Nie dość, że hipokrytka, to jeszcze podatna na manipulacje jak małe dziecko – nie szczędziła jej przykrych słów.
A potem dodała:
- Niestety, ostatnio zauważyłam, że ludzi tego pokroju jest wokół mnie mnóstwo!
Hipokrytów i judaszów nigdy nie brakowało. Tyle że ci drudzy dotąd przynajmniej się z tym ukrywali. Teraz niejako dostali społeczne przyzwolenie na takie zachowanie. Wszystko za sprawą jednego człowieka, który spowodował, że ich prawdziwe charaktery uzewnętrzniły się. W niejednym człowieku odsłoniły wrogość do innych ludzi, nienawiść, spolegliwość i tak zwaną judaszowatość, jakże modne ostatnio słowo.
A tak na marginesie, odnoszę wrażenie, że imię Judasza przywoływane jest obecnie w naszej pamięci i na językach niezmiernie często. Szkoda, bowiem postać ta nie jest wzorem do naśladowania, a jego imię powinno zostać na zawsze zapomniane.
Jako że w przyrodzie zwykle istnieje równowaga, toteż na szczęście nie brak i tych drugich ludzi, u których górę bierze rozsądek, empatia, patriotyzm.
Sąsiadka mojej znajomej prawdopodobnie nigdy nie przestanie nienawidzić ludzi innych nacji i odmiennej kultury. Tak już ma. Dalej będzie biegać do kościoła i obnosić się ze swoją wiarą, mimo że jej zachowanie stoi w sprzeczności do tego, co jej ta wiara nakazuje. Pewnie też nadal będzie przytakiwać ludziom, którym w ferworze politycznej walki udało się zdobyć dla siebie przysłowiowe stołki i tytuły. Kto wie, czy kiedykolwiek włączy inny kanał w telewizji, niż ten co zwykle i obejrzy oraz posłucha racji innych ludzi, którzy tak jak ona zamieszkują i wypracowują dobra dla tego kraju.
Pewnie nigdy nie zada sobie trudu, by poszperać w swojej głowie i przypomnieć sobie/znaleźć w naszej historii podobne przypadki nietolerancji i nienawiści, które bynajmniej wcale nie przysłużyły się Ojczyźnie. Nie zrobi tego, bo jest na to za głupia. I trawi ją straszna choroba – hipokryzja.
Na głupotę jak dotąd nie wynaleziono lekarstwa. Wychodzi na to, że na hipokryzje też. Sądzę, że jest to choroba zaraźliwa i w naszym kraju (przykre) zbiera coraz większe żniwo.
Czy zatem nie należałoby ją wpisać na listę chorób cywilizacyjnych, po chorobach serca, nowotworach i cukrzycy, które zajmują pierwsze miejsca pod względem szkód, jakie czynią w organizmach ludzkich i stopniu umieralności?
I może niekoniecznie w tej kolejności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz