piątek, 10 marca 2017

Przykre wspomnienie Dnia Kobiet

Są takie dni w roku, których lepiej, żeby nie było. Bez dwóch zdań do takich zaliczyłam ostatnie, jak mawiają niektórzy, babskie święto. Już od kilku lat nachodzą mnie myśli, że jest to raczej męskie święto, a nie kobiece. Dlaczego? Ale po kolei.
8 marca zbudziłam się z nadzieją, że przynajmniej w tym dniu będę miała trochę luzu. Poczytam sobie na to konto jakąś fajną książkę, pobuszuję w Internecie, po prostu poleniuchuję. Niestety, było dokładnie odwrotnie. Śniadanie, kawa z ciastem, obiad, podwieczorek, druga kawa z kolejnym ciastem, kolacja. W międzyczasie wspólne z mężem zakupy w Auchanie i w Biedronce. Nie powiem, w Biedronce mąż „szarpnął się” i kupił mi goździki. Ale na tym koniec. Wszystko w domu musiałam zrobić sama. W dodatku podać pod sam nos swojemu mężczyźnie. Sam bowiem nie pofatygował się nawet po talerz z zupą do kuchni. Nie będę więcej pisać na ten temat, gdyż dla większości Pań to doskonale znany obrazek. Ale napiszę jeszcze o czymś.
Zawiedziona taką postawą męża usiadłam na małą chwilkę przed komputerem w nadziei, że może chociaż niektórzy panowie z grona moich znajomych na Facebooku przyślą mi jakiś wirtualny kwiatek z życzeniami. Na szczęście tu się nie zawiodłam. Było wiele miłych życzeń, za które jeszcze raz serdecznie dziękuję. Wśród licznych życzeń, kartek z kwiatami i memów, moją uwagę przykuł szczególnie jeden wpis. Nie był od mojego znajomego, ale i tak widoczny był na stronie. Nieznajomy mi pan składał życzenia wszystkim kobietom. A skoro wszystkim, miałam prawo pomyśleć, że także skierowane są do mnie. Zamieścił w nim pewien cytat i nie byłoby w tym nic zdrożnego. Gdyby nie jeden fakt. Był trochę niefortunnie dobrany jak na to, co ostatnio dzieje się w naszym kraju. Mam tu na myśli strajki kobiet walczących o przestrzeganie swoich praw.
Cytat brzmiał: „Ukształtował Pan Bóg kobietę i przyprowadził ją do człowieka…..”
” hmmmm no popatrz ,a ja cały czas myślałem że moja Zosia to też człowiek”.  – skomentował to jakiś mężczyzna. Jak się potem okazało, uczeń tego Pana.
Z pozoru niewinny cytat można było jednak różnie zinterpretować. To, co dla mężczyzny jest oczywistym, dla kobiet niekoniecznie. Bo jak to rozumieć? Kobieta to nie człowiek?
To samo pytanie umieściłam w swoim komentarzu pod życzeniami tego mężczyzny. Niestety, bardzo mu się to nie spodobało. Odpisał trochę w niegrzeczny sposób.
„… Był sobie człowiek, taki ziemianin lub bardziej procholudź, bo stworzył go Bóg z prochu ziemi i tchnienia ducha. Dla jego potrzeb dał mu mowę, złoto, perły, drogie kamienie i rzeki, umieścił go w ogrodzie Eden i dał mu możliwość grzebania w ziemi i jedzenia zieleniny, dostał też człowiek wszystkie zwierzaki i ptaki, ale nie było dla niego żadnej pomocy…”
Zażartowałam: „Czyli co? Potrzebował służącej?”.
Pan jednak najwyraźniej na żartach się nie zna (choć zarzucał to mnie), bo po tym wpisie na moją głowę spłynęła z jego strony fala hejtu.  Przytaczam jeden z nich: „Mój uczeń żartował, ale chyba Pani nie rozumie żartów. Ponad 96 osób przeczytało ze zrozumieniem i to w większości kobiety, ale to nie pasuje do Pani ideologii. Prawda? Jeżeli chce mi Pani zarzucić poniżanie i wykorzystywanie kobiet, to Pani współczuję, bo musi mieć Pani straszne kompleksy. Niestety z Pani wpisów wynika, że myśli Pani archaicznymi stereotypami. Życzę optymizmu.”
Matko kochana! Jakiej ideologii?! To w tym moim żartobliwym wpisie była w ogóle jakaś ideologia? – zaczęłam się zastanawiać.- I o jakie archaiczne stereotypy mu chodzi?
Po południu złożyła mi wizytę jedna z moich znajomych. Pokazałam jej te wpisy.
– Daj sobie z nim spokój! Facet pewnie chciał dobrze, ale mu nie wyszło, powiedzmy popełnił pewną niezręczność.  Czasem tak bywa. Nigdy nie słyszałaś, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane?- Spytała, radząc mi, żebym na przyszłość nie wdawała się w dyskusję z nieznanymi ludźmi. Nawet żartobliwą.
Chwilę później jednak sama przyznała, że ten tekst można różnie interpretować i na jego miejscu należało się zastanowić, czy kogoś tym nie urazi. Nawet, jeśli jest to tekst przytoczony z Biblii, czy innych, mądrych Ksiąg. Nie każdy przecież jest wierzący i musi go znać.
Miałam już zamiar skończyć się nad tym rozwodzić, kiedy nagle coś ją olśniło i krzyknęła:
– Czekaj! Chyba go znam! – zaczęła dokładnie przyglądać się jego zdjęciu na Facebooku. – Czy to nie jest ten sam mężczyzna, który wykładał katechezę w szkole, do której kiedyś uczęszczała córka mojej znajomej? Spotkałyśmy go kiedyś na mieście… – pytała bardziej siebie niż mnie.
– Skąd mam wiedzieć? – zdziwiłam się. – Nigdy dotąd go nie spotkałam.
Po dokładnym przyjrzeniu się mężczyźnie Marta nie miała już wątpliwości.
– Ten sam! – stwierdziła krótko.
– To by wiele tłumaczyło – odparłam. – Nie tłumaczy tylko jednego. Człowiek, który naucza o Bogu raczej nie powinien hejtować… No, ale w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy.
Nie zamierzałam więcej zaprzątać sobie tym głowy. W końcu takie „kwiatki” w Dniu Kobiet też się zdarzają. Zaczęłam myśleć o czymś innym. Następnego dnia bowiem miało się odbyć, także z tej okazji, spotkanie w gronie członków koła, do którego oboje z mężem od jakiegoś czasu.należymy  Nie będę tu przytaczała jego nazwy. Koło liczy ponad 60 członków, ale niestety nie ma własnej siedziby. Tułamy się więc, a to po szkole, a to po restauracjach, a to po jeszcze innych miejscach, by móc się wspólnie spotykać.
Tym razem salę na spotkanie wypożyczyła nam prywatna osoba. Tyle że owa sala z trudem pomieściła wszystkich przybyłych. Długi stół okazał się zbyt mały, by mogły zasiąść przy nim wszystkie osoby. Z tego powodu ustawiono dodatkowo rzędy krzeseł pod ścianami. Osoby na nich siedzące pozbawione były jednak bezpośredniego dostępu do stołu. Zdawać by się mogło, że oczywistym było, iż w takim dniu miejsce przy stole należało się raczej kobietom. Choćby tylko z racji zwykłej grzeczności. Było oczywiste, ale nie dla wszystkich. Zajęli je głównie panowie. Gdy skarbnik, pan Józek, zwrócił im na to uwagę, zareagował na to tylko jeden mężczyzna. Reszta nie ruszyła swojego dupska z krzeseł. Przepraszam za ten wulgaryzm, ale w tym momencie jest on jak najbardziej usprawiedliwiony. Zwłaszcza, że po ścianą siedziało kilka kobiet w wieku 70 plus, a nawet 80 plus. Gdy nastąpił poczęstunek, żaden też z nich nie odwrócił się za siebie i nie podał tym paniom talerzyka z ciastem, ani filiżanki z herbatą , które jak by nie było nie mogły dopchać się do stołu. Wszyscy mężczyźni jak jeden w dosłownym tego słowa znaczeniu rzucili się do skonsumowania ciasta, niczym wygłodniałe wilki, które my, głupie, same na tę okoliczność upiekłyśmy. Zapomnieli nawet za nie podziękować. Nie było też ani jednego, nawet symbolicznego kwiatka, złożonego chociażby na ręce naszej pani prezes. Nic. Zero.
Co jest z Wami, Panowie, nie tak? W ogóle zastanawiam się, czy zasłużyliście sobie na to, by pisać o Was z dużej litery.
Wiem, że wśród Was są i tacy, którzy mimo wszystko zasługują na szacunek. Błagam, podpowiedźcie, nam Kobietom, gdzie takich szukać? Dobrych, uczynnych, empatycznych?
Pan katecheta, w myślach nazywany przez mnie hejterem, pewnie nie zrozumie moich słów i kolejny raz nazwie mnie frustratką i kobietą zakompleksioną (?). A jeśli nawet zrozumie, pewnie się do tego nie przyzna. Mniejsza o to.
Chciałam jakoś spuentować ten wpis, ale nie mam pomysłu. Przychodzi mi do głowy tylko jedno. Ręce opadają…
Dzisiaj akurat, podobno, jest Dzień Mężczyzny. Z tej okazji życzę więc wszystkim Panom, a zwłaszcza Panu Hejterowi, samych szczęśliwych dni. Nade wszystko zaś spokoju ducha i empatii do drugiego człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz