sobota, 27 stycznia 2018

CHWILA SPOKOJU

Jestem spokojna. Szkoda, że krótko.
Mija minutka za minutką.
Nikt nie ma dość cywilnej odwagi,
by wyprowadzić mnie z równowagi,
gdyż byle drobiazg potrafi skruszyć
względnie pozorny spokój mej duszy.

Racząc się chwilą błogą spokoju,
zapomnieć chce się o ciężkim znoju.
Tej zwykłej, szarej wręcz codzienności,
o swych kłopotach, troskach i złości.
O tych, na których patrzyć nie sposób,
o pseudoznawcach od ludzkich losów,
o plotkach, szefach, różnych bolączkach,
o politykach i „złotych rączkach”.
O tylu innych, różnych problemach,
swoich i innych, bo któż ich nie ma?

Chwila spokoju jest jak morfina,
o bólu zrazu się zapomina.
Przestaje boleć życie okrutne,
znikają z planu kadry zbyt smutne.
Uśmierza nerwy i koi duszę,
daje poczucie, że nic nie muszę.

Nie muszę patrzeć, chociaż na chwilę
na uprzykrzonych twarzy aż tyle.
Nie muszę słuchać bzdurnych rozkazów,
ani się trzymać różnych nakazów.
Leżąc w spokoju gdzieś na tapczanie,
trapi jedynie mnie… oddychanie.
Mogę się oddać swoim marzeniom,
co od tak dawna wewnątrz mnie drzemią.
Mogę wyłączyć power w swej głowie,
przechodząc w stan, co błogim się zowie.

Chwila spokoju… Zawsze zbyt krótka!
Żeby tak chociaż jeszcze minutka...
Lecz mnie sprowadza szybko na ziemię,
nad uchem znowu czyjeś pieprzenie!
Znów czyjaś gęba wszerz rozdziawiona,
chwila spokoju znowu zmącona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz