Szukała maków wśród łanów zboża
pośród
złotawych kłosów żyta,
błądząc
pomiędzy jak dziewka
hoża,
wiejskim
odzieniem skromnie okryta.
Chyląc na
boki żółtawe kłosy,
stąpała
wolno, niepostrzeżenie,
płonęły w słońcu jej rude włosy,
płonęły w słońcu jej rude włosy,
czerwonych
maków ucieleśnienie.
Płomienny
bukiet, wcale niemały,
trzymała w
swojej niebawem dłoni,
wśród rudych
włosów nieco
rozwianych,
jeden
zatknęła tuż na swej skroni.
Zaiste widok
był ci to miły,
panna wśród
zboża z bukietem maków,
ruda jak
mak, co ją
zdobiły,
wśród łanów
żyta i śpiewu ptaków.
Sunęła
wolno, niemalże płynąc,
w bezkresnej
zboża złotej otchłani,
dojrzałe
kłosy przed sobą
chyląc,
wielce
dostojna makowa pani.
Strojna jak
wiosna w makowe kwiaty,
z dumą na
bukiet swój spoglądała,
w kolor czerwieni tak
przebogaty,
jakby od
losu prezent dostała.
I tylko
malarz, może przygodny,
uchwycić
zdołałby na swym płótnie,
zachwyt
dziewczyny, umysł
pogodny,
i jeszcze
oczy jej bałamutne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz