sobota, 27 lutego 2021

WIECZÓR NA ZAMKU Z BIAŁĄ DAMĄ









zdjęcie: Pixabay


Nadchodzi wieczór, cicho, powoli,
noc niemal drepcze mu po piętach,
kamienne hole chłoną kroki,
gubiąc się rychło w nocy odmętach.

Pod jej naporem skrzypią gdzieś drzwi,
cisza rozmawia ze swoim echem,
palą się świece w srebrnych lichtarzach,
tłamszone nieco nocy oddechem.

W prastarych ramach szepczą przodkowie,
panie w jedwabiach i krynolinach,
z szablą przy boku zacni panowie,
mali szlachcice w miękkich muślinach.

Do ciemnych komnat, przez szyby w oknach
księżyc się wdziera resztkami sił,
na stary zegar spogląda chyłkiem,
jakby z przeszłością w myślach się bił.

Po kątach snuje się biała dama
mrokom oddając się wskroś z lubością,
ziewając, gasi płomienie świec,
znużona chłodem i bezczynnością.

Co raz zagląda w księgi prastare,
wertując karty ich zawzięcie,
z zatkniętym w dłoni okularem
przegląda strony z wielkim przejęciem.

Czyżby szukała nań podpowiedzi
o cennych skarbach ukrytych w lochu?
Któż lepiej w końcu miałby to wiedzieć,
jeśli nie duch…
co bladym świtem znika w popłochu.










czwartek, 18 lutego 2021

KTO POMOŻE MAŁYM SKRZATOM

 












Zdjęcie: Pixabay


Targa struny wiolonczeli
zagubiony, mały skrzat
jakby jakiś niecny złodziej
nuty mu sprzed nosa skradł.

Do pomocy sprosił braci,
Bartka, Jacka i Patryka.
Może razem dają radę
i popłynie zeń muzyka.
 
Sczerwieniały małe skrzaty,
nie ze złości, lecz od pracy.
Ręce im poomdlewały
ze zmęczenia, och, biedacy!

Każdy stara się jak może,
ale wiolonczela wielka,
choć wychodzi im niezgorzej,
ona na nich z góry zerka.

Mruga nieco  rozbawiona,
lewym okiem, prawym okiem.
Chyba okulary włożę,
bo coś nie tak z moim wzrokiem.

Założyła i się dziwi,
co te skrzaty mają w głowie.
Tak bez smyczka? Nie do wiary!
Zniszczą sobie tylko zdrowie!

Dała więc im dobrą radę,
weźcie, proszę, go w obroty.
Niech nie stoi i się leni,
niech się weźmie do roboty!

Ale smyczek cienki, długi,
trzeba by rąk jeszcze kilka.
Może sprosić by kolegów?
Przecież to nie mała szpilka.

Poprosili więc o pomoc.
Więcej skrzatów, lżejsza praca.
Gdy pomogą go udźwignąć,
wszystkim będzie się opłacać

Rada będzie wiolonczela,
gdy jej struny zabrzmią żwawo.
Małym, pracowitym skrzatom
zaś bić będą wszyscy brawo.

I popłynie w krąg muzyka,
cieszyć będzie wszystkich w koło.
Dzięki wspólnej pracy skrzatów
będzie pięknie i wesoło!



















czwartek, 11 lutego 2021

WIEŻA BABEL

 









Zdjęcie: Pixabay

Jest tak cudnie
choć paskudnie
sama nie wiem, co dzieje się
jedni klaszczą
drudzy mlaszczą
burza mózgów w narodzie trwa

jedni tańczą
inni walczą
na ulicach ścierają się
jedni krzyczą
inni ryczą
i ogólnie ciekawie jest

dają kasę
i okrasę
tym, co pracą nie zhańbią się
Zenek śpiewa
mit rozbrzmiewa
jak to u nas cudownie jest

obiecanki
i cacanki
płyną żwawo do głupich głów
i za nasze
ci judasze
żyją w kraju tuż obok nas

i się dzieje
kraj niszczeje
a rozumu w narodzie brak
Kain i Abel
Wieża Babel
co narodzie z tobą nie tak?

środa, 10 lutego 2021

FRASZKI "KOŚCIELNE"


 















zdjęcie: Pixabay

ROBACZKI ŚWIĘTOJAŃSKIE
Świecą przykładem
w każdą niedzielę
w ławkach w kościele,
lecz szybko gasną ich blaski,
gdy opuszczają Dom Pański.

FANATYK RELIGIJNY
Wiara go jara
i nawet Ty, Boże,
nic tu nie pomożesz.

SPOWIEDŹ
Byłam, zobaczyłam, zgrzeszyłam.
Czemu? Nie wiem sama.
Coś mnie podkusiło,
choć przestrzegał ojciec
i karciła mama.

KATECHETKA PRAWDĘ CI POWIE
Baju, baju, baj,
był na świecie raj,
w ogrodzie nudyści,
w piekle sataniści.
…Też możesz być w raju
gdy będziesz na haju.

MODLITWA W KOŚCIELE
Daj mi, Boże, zdrowie
i w ogóle wiele,
i daj mi cierpliwość,
żebym wytrzymała
w tym naszym Kościele.

Niby dzień jak co dzień

 











Zdjęcie: Pixabay
Zadzwonił do mnie wczoraj kuzyn Michał. Ostatnio z wiadomych względów nie możemy się odwiedzać, a jedynie do siebie telefonować. Tyle że przez to nieodwiedzanie się, więź między nami nieco się rozluźniła, a i rozmowy telefoniczne stały się rzadsze. No cóż, takie są realia. Ludzie oddalają się od siebie coraz bardziej…
Kuzyn Michał ma to do siebie, że zwykle telefonuje, gdy jeszcze śpię, albo akurat zasypiam. Toteż najczęściej mam ochotę posłać go do wszystkich diabłów, ale byłoby to zbyt okrutne z mojej strony. Tam przecież panuje straszny tłok, a zważywszy na koronawirusa, o zachowaniu odpowiedniego dystansu wobec innych potępieńców nie może być mowy. I jak znam Michała, bezwzględnie pojawiłby się tam w maseczce. Kto wie, czy naczelny diabeł w ogóle by go rozpoznał…
Dzisiaj też, w samym środku nocy, o ósmej rano rozległ się przeraźliwy sygnał mojej komórki. Wyskoczyłam z łóżka na równe nogi, nie do końca zajarzywszy, co się dzieje. Dzwonek w moim telefonie jest bowiem bardzo podobny do odgłosu, który wydaje czujnik czadu. W takich momentach zwykle mam problem z prawidłową oceną sytuacji. Ustaliwszy ostatecznie, że nie muszę w piżamie wybiegać z domu i zobaczywszy na ekranie telefonu imię MICHAIŁ, nacisnęłam na tę małą, zieloną słuchawkę. Michał bardzo nie lubi, gdy go nazywam Michaiłem. Z ruskich lubi jedynie pierogi. Tyle że jego wredna kuzynka jest z natury przekorna.
- Michaił? A ty czego? Nie wiesz, która jest godzina? – Spytałam niezbyt uprzejmie, z przekory oczywiście, co go i tak nigdy nie zraża.
- Słyszałaś już, że będą bony zdrowotne? – spytał zaaferowany.
- Takie kartki jak w Peerelu? – Zapytałam, biorąc pod uwagę obecną sytuację w naszym kraju,  bynajmniej tą wiadomością nie zdziwiona. - Nie słyszałam, podkreśliłam, ale czytałam coś o tym w necie. Tylko nie wiem, jak miałoby to wyglądać – odparłam zaspana i bez entuzjazmu.
Pomyślałam, że pewnie będą tam wydzielone wizyty do specjalistów, a kto wie, może nawet do lekarzy rodzinnych oraz na inne podstawowe badania. Na zasadzie – wykorzystasz, za resztę płać! Michał jednak szybko wyprowadził mnie z błędu.
- Nie, nie! Będzie podział na cztery części: psycholog, psychiatra, łapiduch, grabarz.
- O matko! – jęknęłam. - I dlatego mnie obudziłeś tak wcześnie? – spytałam niezadowolona z jego żartu.
Tymczasem kuzyn brnął dalej.
- Zapisałem się już do psychologa i psychiatry…
- To dobrze, przyda ci się – syknęłam jadowicie.
- Nie znasz przypadkiem numeru telefonu do łapiducha i grabarza? – spytał, rozbrajając mnie całkowicie.
- Tam chyba nie ma kolejek. Nie musisz się zapisywać – zażartowałam.
- Jak nie ma, jak są! – oburzył się. – Właśnie przeczytałem w pewnym artykule, że na kremację czeka się nawet dwa tygodnie!
Poradziłam mu, żeby raczej przeczytał coś z klasyki. Ostatecznie jakiś kryminał. Ale Michał nie z tych, co czytają książki, więc moja rada z góry spotkała się z niezrozumieniem.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę w podobnym tonie, przez co mój dzień zaczął się niezbyt obiecująco. Cały poranek myślami byłam a to u psychiatry, a to znów w krematorium. Masakra jakaś!
Grunt to jednak nie zwariować. W południe postanowiłam coś zrobić z tymi natrętnymi myślami. A że południe to pora obiadowa, więc trzeba było zająć się przygotowaniem obiadu. Tym samym swoje myśli musiałam skierować na inne tory. Niestety, w momencie, gdy robiłam farsz na pierogi, znów zadzwonił telefon. Tym razem w słuchawce usłyszałam straszny krzyk.
- Kroiłam mięso i kawałek palca też przy okazji ukroiłam! Ratuj mnie, bo krew płynie jak z zarzynanego cielaka! – darła się sąsiadka Matylda.
Ona to potrafi podnieść człowiekowi ciśnienie! Myślałam, że rzeczywiście bez przyszycia palca się nie obejdzie. Jednak jak się potem przekonałam, była to jedynie rana. Głęboka, ale na to się nie umiera. Zanim jednak okazało się to, co się okazało, usiłowałam dodzwonić się na pogotowie. Bez skutku. A gdy się już udało, usłyszałam, że nie mogą przyjechać, bo tyle mają wezwań, że nie nadążają. Poradzili zabezpieczyć ranę, palec też i zawieźć nieszczęsną kobietę do szpitala na chirurgię. I chcąc nie chcąc musiałam zadzwonić po Michała, żeby mi w tym dopomógł. Niestety, w tym czasie zdążył już wyjechać do Katowic i właśnie był w połowie drogi. Skończyło się więc na solidnym opatrunku i poleceniu sąsiadce, aby udała się do lekarza pierwszego kontaktu.
Przypomniał mi się wtedy nieco ponury żart Michała. O tych kolejkach do łapiducha i grabarza. Z tego wszystkiego dopadły mnie jakieś zimne poty i dreszcze. Obawiałam się, czy oby to nie pierwsze oznaki przeziębienia, jeśli nie czegoś gorszego.
I wtedy pojawił się na horyzoncie mąż. Widząc mnie zziębniętą, spojrzał na termometr i rzekł:
- O rany! Co tu tak zimno? Niczym w lodówce u łapiducha. Kaloryfery nie grzeją?
Mało mnie interesowało czy grzeją, czy nie. Uwierzcie mi. W naszym domu od spraw technicznych jest on. Ale skoro drugi raz w tym dniu usłyszałam o łapiduchu, to bardzo mi się to nie spodobało. I jakoś tak mój mózg mimowolnie przestawił się na czwarty etap.
Ponure myśli tego dnia nie opuszczały mnie aż do nocy. Okazało się, że rzeczywiście kaloryfery nie grzeją, bo zepsuł się piec centralnego ogrzewania. W nocy zaś przyśnił mi się gorący piec… Chyba domyślacie się jaki? Obudziłam się z krzykiem.
Uff! Jak to trzeba uważać, z kim i o czym rozmawia się z samego rana, żeby nie zepsuć sobie całego dnia. Albo po prostu rano i przed południem nie odbierać telefonów. Dla dobra naszego zdrowia psychicznego.
Kolejny więc poranek zaczęłam od zjedzenia czekolady, co i Wam od serca radzę. Może nie pomoże, ale raczej nie zaszkodzi.

niedziela, 7 lutego 2021

PANIE DOKTORZE!














zdjęcie: Pixabay


Panie doktorze!
Co dzień czuję się gorzej…
A pan mi rzecze:
Mój Boże, pani już nic nie pomoże!
Żadne botoksy, cudowne diety,
stwierdzam, niestety, syndrom starej kobiety.

Ale zalecam:
Troszeczkę gimnastyki.
Ale, że co? Z kim?
Wokół tylko stare pryki.
Pozostaje spacer do kościoła?
Stop! Wróć! Dojść tam przecież już nie zdołam!

Dręczę doktora:
Może jakieś suplementy?
I co ja słyszę?!
Że pomoże Juda święty…
Myślę więc sobie, znajdę dealera,
on zawsze zioła dobrze dobiera.

Póki co jednak
co dzień zdrowaśki klepię
i ciągle myślę,
jak tu się poczuć lepiej.
Lecz próżne trudy, baba przekwitła,
cóż jej zostało, tylko modlitwa!





wtorek, 2 lutego 2021

STARE, NIEDOBRE MAŁŻEŃSTWO

 















zdjęcie: pixabay

On – jak komando, pokrzykujący
leniwy truteń, wymagający
ona – jak osa, zła i kąśliwa
cięta i ostra, stara pokrzywa

on – ma monopol zawsze na rację
drżyjcie narody i wszelkie nacje
ona – i tak się zawsze odkuje
plotki rozpuści, zaatakuje

on - nie wybaczy, jej - wszystko jedno
stracili rozum, w tym całe sedno
człek bez rozumu jest jak roślina
odarta z liści, schnie i się zgina

i tak to czas im biegnie pospołu
wśród codzienności i łez padołu
koń by się uśmiał, lecz czy jest z czego?
oni są razem… chyba dlatego