czwartek, 28 stycznia 2021

Z PAMIĘTNIKA PESYMISTKI

 












Zdjęcie: Pixabay


Słońca zabrakło dzisiaj na niebie
nic nie rozgrzeje więc moich myśli
w głowie jedynie smutek się czai
i sen ponury pewnie się przyśni

w telewizorze króluje covid
i politycy znowu drą gęby
wściekłość ogarnia mnie coraz bardziej
nic, tylko płakać, zaciskać zęby

szarość przejmuje powoli duszę
nie, nie zaśmiałam się ani razu
nie było z czego, z siebie też nie
dzień taki sobie, ot, bez wyrazu

chyba wykreślę go z pamiętnika
nie wart uwagi jest on niczyjej
ani w nim szczęścia, ani radości
niechaj go kurzem jutro pokryje

środa, 20 stycznia 2021

LOCKDOWN PO MOJEMU

 












Zdjęcie: Pixabay

Za siódmą górą, za siódmą rzeką…
pewnie odnaleźć można tam spokój
tyle że trochę to za daleko
zatem wystarczyć musi mi… pokój

błądzę więc wzrokiem po pustych ścianach
w myślach umieszczam na nich obrazy
łąk ukwieconych, jezior głębokich
błękitnych lagun, nadmorskich plaży

kaktus w doniczce pachnie pustynią
jukka udaje palmę z tropików
a w mojej szafie, cóż by innego
mały Mediolan, ubrań bez liku

co tam stolice mody i wdzięków
na półce piętrzą się Pireneje
chińskie żelazko już się rozgrzewa
wkrótce stos ciuchów całkiem stopnieje

myślami jestem w ciepłym Egipcie
na Zanzibarze albo Hawajach
na greckiej wyspie, gdzieś na Kanarach
albo we Włoszech, w oliwnych gajach

Za siódmą górą, za siódmą rzeką…
pewnie jest pięknie i całkiem miło
póki co lockdown  rząd nam zgotował
i trzyma w domach niemalże siłą







niedziela, 17 stycznia 2021

CO TO SIĘ POROBIŁO

 


















Zdjęcie: Pixabay

Świat jakby nagle stanął na głowie
przewartościować każe nam życie
wespół z covidem strach dziś króluje
czyha za rogiem, czai się skrycie

żółć się wylewa z telewizora
sąsiad się złości, głośno przeklina
ogólnie wszyscy warczą na siebie
każdy każdego o coś obwinia

w czarną panterę wcielił się kocur
prycha i gryzie, i do nóg skacze
a przecież pije jedynie mleko
nie żeby jakieś tam dopalacze

serwują smutne newsy ze świata
szklane ekrany niemal bez przerwy
my zagubieni i przestraszeni
zszargane do cna miewamy nerwy

i nawet nocą sen nie przychodzi
w głowie się lęgną ciągle obawy
czy nowe jutro przyniesie ulgę
rozwiąże wszystkie dręczące sprawy?




 

środa, 13 stycznia 2021

ZIMOWE PRZEMYŚLENIA

 

zdjęcie: Pixabay

Ranek. Jak setki innych.
Ten jest zimny i biały. Wszędzie śnieg.
Na dachu, na drzewach, na polach,
przed moim gankiem,
na mojej dróżce do domu.
Trzeba ją odśnieżyć, ale nie ma komu.
Dlaczego, Boże, sama odśnieżyć się nie może?
Proszę mężczyznę, tego od pługa.
Chce na flachę. Dyżurne hasło wykuł na blachę.
Nie mam wyboru, daję mu dychę.
I jutro znowu. To na zagrychę.
Wszędzie jest biało, niemal bajecznie.
Przyznam, że wolę, by nie było tak wiecznie.

Południe. Słońce zaświecić chyba nie zdoła.
Biją dzwony na wieży kościoła.
Dlaczego tak głośno? Wytrzymać nie mogę!
A może biją na jakąś trwogę?

Nadchodzi zmrok, a potem wieczór.
Wszędzie ciemno dookoła.
I tylko śnieg rozjaśnia horyzont.
I moją dróżkę do domu,
której odśnieżyć nie ma komu.
Wyglądam przez okno.
Sypie bezlitośnie, a ja marzę o wiośnie.
Jedzie pług. Znów bulę dychę.
Na szczęście nie chciał na zagrychę.
Bije dzwon na Anioł Pański.
Przed sobą widok mam wprost niebiański.
Jeśli nie sypniesz śniegiem, Boże,
to nie zabulę jutro, być może.

Ale śnieg sypie. Ja już nie mogę!
Wiem! Dzwony biły na moją trwogę…
Kolejne dychy znikają z kieszeni,
a śnieg wciąż sypie, skrzy się i mieni...

 

 

wtorek, 5 stycznia 2021

NA HUŚTAWCE

 












zdjęcie: Pixabay

W górę, w dół
na całość lub wpół
aż kręci się w głowie
zawodzi cię zdrowie
w tle słyszysz jak piszczy huśtawka
że życie to wieczna ustawka…

dzień czy noc
dopóki jest moc
wciąż ci się wydaje
że karty rozdajesz

ład, nieład
czasami wręcz pat 

na próżno główkujesz
los sam zdecyduje
zapiszczy li tylko huśtawka
że życie to wieczna ustawka…










sobota, 2 stycznia 2021

DOBA ZA DOBĄ

 











Foto: Pixabay

Która to już doba znikła z kalendarza?
Coraz mniej przed nami,
myśl ta mnie przeraża…

Ile to już razy Księżyc obiegł Ziemię,
rankiem dzień się budził
nam na pocieszenie?
Którą to już kromkę kroję na śniadanie,
wieczorem raz który
szykuję posłanie?
Ile zdarłam butów na bezdrożach życia,
ile chwil szczęśliwych
i łez do ukrycia?
Ile marzeń złudnych, utraconej wiary,
i przyjaciół ilu,
ludzi nie do pary?
Jaką miarą zmierzyć rozliczne odczucia,
troski i obawy,
wszystkie złe przeczucia?
Jak to podsumować, ocenić, docenić?
Wreszcie jak cokolwiek
jeszcze w życiu zmienić?

Na nic zda się chyba me filozofowanie.
Niewiele już zmienię,
próżne mózgu pranie.