Czy nie odnosicie czasem wrażenia,
że ewentualne tytuły naukowe powinny być umieszczane za imieniem i nazwiskiem,
a nie przed nimi? Przed nazwiskiem zaś
obowiązkowo powinno się umieszczać inne tytuły. Bardziej znamienne, określające
postawę danego człowieka do świata i ludzi. Takie jak: Emp. (empatyczny), Życz.
(życzliwy), Ucz. – uczciwy, Boh. (bohaterski), Spraw. (sprawiedliwy), Mdr.
(mądry). Koniecznie pisane z dużej litery. I koniecznie z kropką na końcu, aby
była jasność, że wagi tytułu nie można podważyć.
Im dłużej bowiem żyję na tym świecie, tym częściej mam okazję przekonywać się, że stopnie naukowe nie zawsze idą w parze z rzeczywistą wiedzą i kulturą człowieka.
I właśnie o tej kulturze, a właściwie jej braku, chciałam napisać. Przykłady można by sypać garściami, ale ograniczę się do przytoczenia jednego. Za to na czasie.
Od dawna, jesienią, nie tylko w mojej okolicy, organizowane są spotkania seniorów. Dawniej sama była ich współorganizatorką. Ale to się zmieniło. Teraz moja pomoc w tym zakresie sprowadza się jedynie do wypisania zaproszeń dla seniorów i w większości osobistego ich doręczenia. Trochę czasu to zajmuje, bo seniorów w mojej wsi jest prawie stu. Większość z nich cieszy się na mój widok i jest niezmiernie wdzięczna, że ktoś jeszcze o nich pamięta. A tym bardziej zaprasza na spotkanie wśród swoich dawnych kolegów, proponując darmowy poczęstunek: obiad, ciasto z kawą i lampkę wina. Wszystko to oczywiście dzięki sponsorom.
Miło jest widzieć czyjąś radość w oczach, ale zdarzają się i takie osoby, które na dostarczone im zaproszenie reagują impertynencko.
Wracając do braku kultury, ileż to razy od tych „wykształconych i rzekomo kulturalnych” ludzi słyszałam: „Mamy co jeść! Nie chodzimy na takie spotkania!”, z akcentem na wyraz takie. Albo „Proszę do mnie nie przychodzić z takimi zaproszeniami. Tam z pewnością nie przychodzą ludzie z kręgu mojej kultury”. A niby skąd ten ktoś może to wiedzieć, skoro nie bierze udziału w owych spotkaniach? Kiedyś jeden prawie osiemdziesięciolatek przyznał, że nie ma ochoty na towarzystwo starych dziadów. Inny ktoś, że nie będzie bratał się z pospólstwem. Niektórzy otwierają tylko okno i każą wrzucić zaproszenie do skrzynki na listy, albo przyjść innym razem, bo w danej chwili oglądają na przykład serial telewizyjny.
Ręce opadają! No cóż! Ludzie są różni. Mamy demokrację i każdy ma wolny wybór. Tylko, czy koniecznie musi manifestować go barkiem kultury? Zwłaszcza, gdy szczyci się kilkoma tytułami naukowymi? Moim zdaniem, do czegoś to zobowiązuje.
Biorąc pod uwagę wykształcenie i dorobek materialny, i nie tylko ten jeden przytoczony przeze mnie przykład, doszłam do pewnych konkluzji. Pokuszę się więc na stwierdzenie, iż często bywa tak, że im ktoś ma więcej tytułów naukowych przed nazwiskiem, tym mniej kultury.
Oczywiście nie chcę wszystkich wrzucać do jednego worka, bo wśród nich zdarzają się ludzie inteligentni i mądrzy, którzy na ten tytuł bezwzględnie sobie zasłużyli. Głównie wieloletnią pracą i wyrzeczeniami, a nie jak inni, koneksjami. Tyle że policzyć ich można na palcach.
Dlatego ośmielam się wysunąć propozycję, by Komisja Rady Języka Polskiego na kolejnym swoim posiedzeniu zaczęła na poważnie zastanawiać się, czy nie należałoby wprowadzić w tej kwestii zasadniczych zmian. Proponuję przed imieniem i nazwiskiem umieszczać wymienione na początku przeze mnie skróty, zaś za nazwiskiem całą resztę.
Osoba, przed której nazwiskiem widniałby na przykład skrót Mdr – czyli mądry (nie mylić z mgr), z pewnością cieszyłaby się powszechnym podziwem i szacunkiem.
Boh. – bohater, budziłby rzeczywisty podziw, a nie jak to się często dzieje w wielu przypadkach, wypromowany przez media, niekoniecznie zasłużony.
Życz. – życzliwy i Emp. – empatyczny, przyciągałby i skupiałby wokół siebie rzesze ludzi szukających właśnie empatii, zrozumienia, pomocy.
Uczc. – uczciwy, to ktoś, kto nas nigdy nie wprowadzi w błąd, a tym bardziej bezczelnie nie oszuka. Możemy więc być pewni, że przy nim nie zginiemy w tym strasznym świecie, pełnym hipokrytów i różnych oszustów.
A Spr. – sprawiedliwy, tego chyba nie muszę tłumaczyć.
Nie wiem, w jaki sposób przyznawałoby się ludziom te tytuły. Może w formie lokalnych konkursów albo referendów. Wiem jedno, z pewnością byliby to ludzie, którzy swoją WYSOKĄ KULTURĄ osobistą w pełni by na to zasługiwali. I najważniejsze! Takiego tytułu nijak nie można by było kupić na bazarze, ani przyznać po znajomości.
Im dłużej bowiem żyję na tym świecie, tym częściej mam okazję przekonywać się, że stopnie naukowe nie zawsze idą w parze z rzeczywistą wiedzą i kulturą człowieka.
I właśnie o tej kulturze, a właściwie jej braku, chciałam napisać. Przykłady można by sypać garściami, ale ograniczę się do przytoczenia jednego. Za to na czasie.
Od dawna, jesienią, nie tylko w mojej okolicy, organizowane są spotkania seniorów. Dawniej sama była ich współorganizatorką. Ale to się zmieniło. Teraz moja pomoc w tym zakresie sprowadza się jedynie do wypisania zaproszeń dla seniorów i w większości osobistego ich doręczenia. Trochę czasu to zajmuje, bo seniorów w mojej wsi jest prawie stu. Większość z nich cieszy się na mój widok i jest niezmiernie wdzięczna, że ktoś jeszcze o nich pamięta. A tym bardziej zaprasza na spotkanie wśród swoich dawnych kolegów, proponując darmowy poczęstunek: obiad, ciasto z kawą i lampkę wina. Wszystko to oczywiście dzięki sponsorom.
Miło jest widzieć czyjąś radość w oczach, ale zdarzają się i takie osoby, które na dostarczone im zaproszenie reagują impertynencko.
Wracając do braku kultury, ileż to razy od tych „wykształconych i rzekomo kulturalnych” ludzi słyszałam: „Mamy co jeść! Nie chodzimy na takie spotkania!”, z akcentem na wyraz takie. Albo „Proszę do mnie nie przychodzić z takimi zaproszeniami. Tam z pewnością nie przychodzą ludzie z kręgu mojej kultury”. A niby skąd ten ktoś może to wiedzieć, skoro nie bierze udziału w owych spotkaniach? Kiedyś jeden prawie osiemdziesięciolatek przyznał, że nie ma ochoty na towarzystwo starych dziadów. Inny ktoś, że nie będzie bratał się z pospólstwem. Niektórzy otwierają tylko okno i każą wrzucić zaproszenie do skrzynki na listy, albo przyjść innym razem, bo w danej chwili oglądają na przykład serial telewizyjny.
Ręce opadają! No cóż! Ludzie są różni. Mamy demokrację i każdy ma wolny wybór. Tylko, czy koniecznie musi manifestować go barkiem kultury? Zwłaszcza, gdy szczyci się kilkoma tytułami naukowymi? Moim zdaniem, do czegoś to zobowiązuje.
Biorąc pod uwagę wykształcenie i dorobek materialny, i nie tylko ten jeden przytoczony przeze mnie przykład, doszłam do pewnych konkluzji. Pokuszę się więc na stwierdzenie, iż często bywa tak, że im ktoś ma więcej tytułów naukowych przed nazwiskiem, tym mniej kultury.
Oczywiście nie chcę wszystkich wrzucać do jednego worka, bo wśród nich zdarzają się ludzie inteligentni i mądrzy, którzy na ten tytuł bezwzględnie sobie zasłużyli. Głównie wieloletnią pracą i wyrzeczeniami, a nie jak inni, koneksjami. Tyle że policzyć ich można na palcach.
Dlatego ośmielam się wysunąć propozycję, by Komisja Rady Języka Polskiego na kolejnym swoim posiedzeniu zaczęła na poważnie zastanawiać się, czy nie należałoby wprowadzić w tej kwestii zasadniczych zmian. Proponuję przed imieniem i nazwiskiem umieszczać wymienione na początku przeze mnie skróty, zaś za nazwiskiem całą resztę.
Osoba, przed której nazwiskiem widniałby na przykład skrót Mdr – czyli mądry (nie mylić z mgr), z pewnością cieszyłaby się powszechnym podziwem i szacunkiem.
Boh. – bohater, budziłby rzeczywisty podziw, a nie jak to się często dzieje w wielu przypadkach, wypromowany przez media, niekoniecznie zasłużony.
Życz. – życzliwy i Emp. – empatyczny, przyciągałby i skupiałby wokół siebie rzesze ludzi szukających właśnie empatii, zrozumienia, pomocy.
Uczc. – uczciwy, to ktoś, kto nas nigdy nie wprowadzi w błąd, a tym bardziej bezczelnie nie oszuka. Możemy więc być pewni, że przy nim nie zginiemy w tym strasznym świecie, pełnym hipokrytów i różnych oszustów.
A Spr. – sprawiedliwy, tego chyba nie muszę tłumaczyć.
Nie wiem, w jaki sposób przyznawałoby się ludziom te tytuły. Może w formie lokalnych konkursów albo referendów. Wiem jedno, z pewnością byliby to ludzie, którzy swoją WYSOKĄ KULTURĄ osobistą w pełni by na to zasługiwali. I najważniejsze! Takiego tytułu nijak nie można by było kupić na bazarze, ani przyznać po znajomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz