Dopiero co podzielono nas na lepszy i gorszy sort, a już powoli zaczynamy być szufladkowani na inny sposób. Na oświeconych i na koronaświrusów.
Oświeceni to oczywiście ci z nas, jak się dzisiaj dowiedziałam z wpisu na Facebooku od jednej pani z listy moich znajomych, którzy twardo stoją na stanowisku, że koronawirus to „ściema” rządzących. Mająca jedynie służyć (delikatnie mówiąc) do rozchwiania krajowej gospodarki. W tym konkretnym przypadku polskiej gospodarki. Nie wiem, jak się ma do tego ten „rzekomy” wirus względem gospodarek innych krajów, ale przecież wszystkiego wiedzieć nie muszę.
Tak zwani koronaświrusi to zdaniem tej pani osoby, między innymi ja, które się go boją i tym samym niejako niepotrzebnie nakręcają spiralę strachu. Zamykają się w domach, noszą maseczki, rękawiczki, nie posyłają dzieci do szkół, nie chodzą do kościoła. Innymi słowy, nie chcą nikogo zarazić. Robią to wszystko, co nakazuje im rząd i własne sumienie. W dalszym rozumowaniu tej pani – i rząd i koronaświrusi są winni temu, że niektóre firmy nie zarabiają, a ludzie dostają obniżone pensje, albo nie dostają ich wcale.
No cóż, ludzie zawsze dzieli się na odważnych i strachliwych (i wrażliwych), co ostatnio przypomniał mi na kazaniu w Internecie jeden z księży, narzekający na brak wiernych w kościołach. Ale czy w odniesieniu do koronawirusa można w ogóle spojrzeć na całą sprawę w ten sposób?
Każdy boi się o siebie, o swoich bliskich, o utratę pracy i środków do życia. Nie każdy jednak chce się do tego przyznać. Niektórzy udają tylko odważnych, nazywając siebie oświeconymi i próbują wszystkim wmówić, że wirus to tylko spisek pewnych grup osób rządzących światem. Czy rzeczywiście w to wierzą, czy tylko próbują oszukać samych siebie, trudno dociec.
Ileż to razy słyszałam ostatnio od niektórych ignorantów: „Wirusa nie ma!”. „To wymysł Billa Gatesa, albo Sorosa, którzy chcą zniszczyć społeczeństwo”. Albo wręcz słynna już „Wina Tuska”, „który chce doprowadzić do upadku obecnego rządu i wrócić znów do władzy”.
Czasem ogarnia mnie irytacja, to znów gniew, innym razem przepełnia tylko pusty śmiech. Trudno się dziwić ludziom z nizin społecznych, którzy nigdy w życiu nie przeczytali nic mądrego, a na szkołę od zawsze rzucali kamieniami. Takich ludzi łatwo omamić. Wystarczy im coś obiecać. Czasem wręcz niewiele. Ale coraz częściej podobne teksty czyta się i słyszy słowa od ludzi wykształconych, wydawać by się mogło, inteligentnych.
Zmanipulować podobno można każdego. Niestety, nie da się tego zrobić z wirusem. A tak czasem chciałoby mu się powiedzieć: „Weź, idź sobie tam, gdzie w ciebie nie wierzą. Niech cię poznają. Zostaw umęczonych do granic wytrzymałości medyków, odpuść ludziom starym, i tym schorowanym, odpuść młodym, przed którymi życie dopiero stanęło otworem. Zostaw bezbronne dzieci i ich zapłakanych rodziców”.
Ale wirus nie posłucha . On sobie po prostu jest. Ma się dobrze i jest odporny, przede wszystkim na ludzką głupotę. Karmi się nią i przenosi na innych ludzi. Chętnie poszuka schronienia w szufladce z napisem JESTEŚMY ODWAŻNI. Albo OŚWIECENI.
Schowa się, zagrzeje, nabierze sił, a potem uderzy, ze zdwojoną siłą. Przez „odważnych ignorantów” zachorują kolejni ludzie, stracą życie niewinne istoty. W pierwszej kolejności wybierze tych najsłabszych. Takie już wirusów odwieczne prawo. Zawsze tak jest, nie tylko w kwestii koronawirusa. Tak już Bóg zaprogramował ten świat. Zostaną najsilniejsi.