poniedziałek, 28 października 2019

PAMIĄTKI Z BESKIDÓW
















Góralskie kierpce kupiłam w Wiśle,
małą ciupażkę, chyba w Ustroniu,
i rozstać z nimi się ani myślę,
przydatne, gdy się wspinam po groniu.

Kupiona w Szczyrku skóra barania,
a w Jaworzynce ciepłe skarpety,
przed zimnem gnaty czasem osłania,
niczym puchowe, babcine bety.

Sznury korali z drewna toczone
sprzedał mi góral z Nowego Sącza,
stara góralka oscypki słone
i gruby rzemień na mego brzdąca.

Z Żywca przywiozłam małą kolaskę,
obrazy wełną wyhaftowane,
dawną, kobiecą zdobną przepaskę,
zioła, na hali ponoć zebrane.

Zaś z Koniakowa stringi z koronki,
stosy serwetek w stylu ludowym,
i płaskorzeźbę mojej patronki,
wyrytą dłutem w drewnie lipowym.

Zliczyć wszystkiego, raczej nie sposób,
więc nie zaprzątam sobie tym głowy,
w pamięci noszę... portrety osób,
przyjaźni ukłon ponadczasowy.

Poznani niegdyś na górskich szlakach
zwykli turyści, rdzenni górale,
wciąż ożywają w głowie po latach ,
nie jak te martwe drobne detale.


                                                       

środa, 23 października 2019

Gdzie się zaczyna hipokryzja?
















A gdzie zwykła głupota? Takimi pytaniami zasypała mnie dziś rano znajoma, która zawitała do mojego domu z przyjacielską wizytą.
Nawet, gdybym bardzo się starała, nie byłam w stanie odpowiedzieć jej na to pytanie. Nie dlatego, że nie jestem dość inteligentna, ale po prostu dlatego, że chyba nikt tego nie wie.
Zwłaszcza po tym, co wydarzyło się 13 października w naszym kraju. Dwa plemiona jednego narodu, jak zwykło się ostatnio mówić o nas Polakach, toczące ze sobą wojnę podjazdową, jeszcze bardziej oddaliły się od siebie. Co z tego wyniknie w przyszłości, trudno zgadnąć.
Za to nie musiałam zgadywać, co moja znajoma miała na myśli, przywołując imię swojej sąsiadki, Krystyny.
- Od miesiąca zapraszam ją do siebie na kawę, ale stale odmawia.
- Dlaczego? – Spytałam zdziwiona, skądinąd wiedząc, że dawniej opędzić się przed nią nie mogła. Stale naprzykrzała jej się zbyt częstymi odwiedzinami.
- Ach! – machnęła ręką w geście zrezygnowania. – Przez te tureckie seriale! Żadnego nie opuści i z tego powodu nieustannie brakuje jej czasu. Doprawdy nie rozumiem tego.
No cóż, ja rozumiałam jeszcze mniej. Krystynę znałam jako tako, za to z jednej strony, powiedzmy, że bardzo dobrze. Chyba nikt w okolicy bardziej niż ona, z tak wielkim zacietrzewieniem nie wypowiadał się na temat, nie tyle uchodźców z Syrii, co ludzi z tamtego kontynentu, czyli Północnej Afryki. Nie miało przy tym dla niej znaczenia, jaki kraj, kto i co sobą reprezentuje. Wszystkich nazywała „ciapatymi” i posyłała pod ich adresem niewybredne komentarze, co z gruntu wzbudzało we mnie złość i niechęć do owej kobiety. Ich odmienna religia była jej solą w oku, a kolor skóry i jakże inne od naszych obyczaje tarczą, w którą celowała niczym z kałasznikowa. Tym bardziej więc dziwiło mnie, że tyle czasu poświęca na oglądanie ich na szklanym ekranie. Nawet podzieliłam się swoimi spostrzeżeniami z Sylwią.
- Jak to? Aż tak bardzo ciekawi ją ich życie? Przecież ich nienawidzi.
- Właśnie – przytaknęła mi. – Niektórzy z nich, bohaterowie w filmach, mają po kilka żon, jeszcze więcej kochanek, więc jest co oglądać.
- Fascynuje ją ich świat? – spytałam.
- Chyba tak. W przeciwnym razie by ich potępiła, albo przynajmniej tego nie oglądała. Mamy przecież tyle świetnych, polskich seriali.
- Zdeklarowana z niej katoliczka – dziwiłam się coraz bardziej. – Chyba nie powinna tego oglądać… Nie razi ją przedstawiana tam rozpusta?
Sylwia była podobnego zdania, co ja.
Rzeczywiście, Krystyna biegała do kościoła przy każdej okazji, bez okazji także. Pluła jadem na „ciapatych”, ale chętnie zaglądała im do alkowy. Z upodobaniem podziwiała i naśladowała wystroje ich domów i mieszkań. Czasem naśmiewałyśmy się, że powinna jeszcze nauczyć się ich języka. Ale do tego nie była skora. Krystyna ogólnie nie lubiła się uczyć, a co dopiero obcych języków. Po prostu była tępa.
- W telewizji ogląda tylko jeden program. Chyba domyślasz się który?- nadmieniła moja znajoma.
Oczywiście, że się domyślałam. Ten, który pasował do jej charakteru.
- Nie dość, że hipokrytka, to jeszcze podatna na manipulacje jak małe dziecko – nie szczędziła jej przykrych słów.
A potem dodała:
- Niestety, ostatnio zauważyłam, że ludzi tego pokroju jest wokół mnie mnóstwo!

Hipokrytów i judaszów nigdy nie brakowało. Tyle że ci drudzy dotąd przynajmniej się z tym ukrywali. Teraz niejako dostali społeczne przyzwolenie na takie zachowanie. Wszystko za sprawą jednego człowieka, który spowodował, że ich prawdziwe charaktery uzewnętrzniły się. W niejednym człowieku odsłoniły wrogość do innych ludzi, nienawiść, spolegliwość i tak zwaną judaszowatość, jakże modne ostatnio słowo.
A tak na marginesie, odnoszę wrażenie, że imię Judasza przywoływane jest obecnie w naszej pamięci i na językach niezmiernie często. Szkoda, bowiem postać ta nie jest wzorem do naśladowania, a jego imię powinno zostać na zawsze zapomniane.
Jako że w przyrodzie zwykle istnieje równowaga, toteż na szczęście nie brak i tych drugich ludzi, u których górę bierze rozsądek, empatia, patriotyzm.

Sąsiadka mojej znajomej prawdopodobnie nigdy nie przestanie nienawidzić ludzi innych nacji i odmiennej kultury. Tak już ma. Dalej będzie biegać do kościoła i obnosić się ze swoją wiarą, mimo że jej zachowanie stoi w sprzeczności do tego, co jej ta wiara nakazuje. Pewnie też nadal będzie przytakiwać ludziom, którym w ferworze politycznej walki udało się zdobyć dla siebie przysłowiowe stołki i tytuły. Kto wie, czy kiedykolwiek włączy inny kanał w telewizji, niż ten co zwykle i obejrzy oraz posłucha racji innych ludzi, którzy tak jak ona zamieszkują i wypracowują dobra dla tego kraju.
Pewnie nigdy nie zada sobie trudu, by poszperać w swojej głowie i przypomnieć sobie/znaleźć w naszej historii podobne przypadki nietolerancji i nienawiści, które bynajmniej wcale nie przysłużyły się Ojczyźnie. Nie zrobi tego, bo jest na to za głupia. I trawi ją straszna choroba – hipokryzja.
Na głupotę jak dotąd nie wynaleziono lekarstwa. Wychodzi na to, że na hipokryzje też. Sądzę, że jest to choroba zaraźliwa i w naszym kraju (przykre) zbiera coraz większe żniwo.
Czy zatem nie należałoby ją wpisać na listę chorób cywilizacyjnych, po chorobach serca, nowotworach i cukrzycy, które zajmują pierwsze miejsca pod względem szkód, jakie czynią w organizmach ludzkich i stopniu umieralności?
I może niekoniecznie w tej kolejności.

wtorek, 15 października 2019

A U NAS ZNÓW JESIEŃ













To dla nas ta jesień
odsłania oblicze
te liście złotawe
rzucane pod nogi
to dla nas ta jesień
jej barw już nie zliczę
odcieni i cieni      
różnorakich ciąg mnogi

te chłodne poranki
i noce przydługie
i kwiaty przywiędłe
wśród których myśl gubię

To dla nas ta jesień
co deszczem zacina
i dłoń ma zziębnięta
i palce na dłoniach
to dla nas ta jesień
i mgła blado sina
i chłód, co posiwiał
włosy nam na skroniach

te wiatry jesienne
co wieszczą niepokój
modlitwy o miłość
o zdrowie i spokój





sobota, 5 października 2019

W INNYM WYMIARZE














Czas się zatrzymał,
wprost nie do wiary.
Stanęły wokół wszystkie zegary.
Nikt się nie spieszył,
nikt nie narzekał,
nikt do podłości się nie uciekał.
Nie było płaczu,
nie było gniewu,
ni nienawiści wrogiej odzewu.
Nikt judaszowych nie chciał srebrników,
nie korumpował nikt urzędników…

…W innym wymiarze,
gdzieś w innym czasie,
ale nie u nas, bo tu nie da się.
Wehikuł czasu zniszczyłeś, Boże.
Kto nam, biedakom, teraz pomoże?