sobota, 11 sierpnia 2018

Co na Facebooku to w głowie


Niedawno zrugała mnie pewna osoba z grona moich znajomych na Facebooku. Nie spodobało jej się to, że czasem udostępniam memy, które obnażają prawdę o księżach i politykach. Cóż mogę powiedzieć? Mnie też nie podoba się to i tamto, co publikują inni, ale jest na to rada. W każdej chwili można to coś zablokować, co zresztą zasugerowałam owej osobie.
Niestety, nie wiedzieć czemu, nie skorzystała z mojej podpowiedzi i jakiś czas później otrzymałam od niej kolejne upomnienie. Był to dla mnie jasny sygnał, że wbrew temu, co usiłuje mi wmówić, mimo wszystko bardzo interesują ją takie treści. Po co więc ta obłuda?
Podobno Polacy mają przekorną naturę. Nie wiem, czy to prawda, ale ja, cha, cha, doskonale wpisuję się w ten obraz. Toteż na przekór owej osobie zaczęłam przez trzy dni, na potęgę wręcz, umieszczać kolejne memy w tym temacie. Ale jako że moje zainteresowania nie idą jedynie w tym kierunku, na mojej stronie pojawiły się też posty zawierające inne treści. Ba, cała ich masa! Wszystko z myślą, by owa osoba, nazwijmy ją, XY, mogła sobie coś wybrać (czytaj, przyczepić się do czegoś).
Długo nie musiałam czekać. Najpierw zhejtowała wirtualne kwiaty, które wysłałam koleżance z okazji Dnia Urodzin. Jej zdaniem były, i tu uśmiałam się jak nigdy, „zbyt agitacyjne”! Czerwone róże z białą gipsówką, miały przecież narodowe barwy! Do głowy mi to nie przyszło, by tak postrzegać kwiaty, ale XY, owszem, tak!
Potem uznała, że niepotrzebnie stale udostępniam pewną stronę promującą zdrową żywność i przychylne ludziom kosmetyki bez „całej Tablicy Mendelejewa” w ich składzie. Strona ta akurat jest własnością bliskiej mi osoby, więc czynię to, by ją rozreklamować szerszemu gronu zainteresowanych osób, zwłaszcza że jest stroną bardzo ciekawą i zarazem potrzebną.
Oberwałam także za udostępnianie innej strony. Ta z kolei uczy, jak zrobić coś dosłownie z niczego. Bardzo przydatne w życiu sztuczki. Niestety, jest to strona niemiecka, co w oczach mojej znajomej z Facebooka z gruntu ją dyskwalifikuje.
Na tym nie koniec. Mogłabym przytoczyć więcej przykładów, ale po co? W tym wszystkim XY chodziło przecież tylko o jedno. Żeby wbijać szpilę.
Nie chcesz? Nie oglądaj, nie czytaj! Tak brzmi pierwsza zasada nie tylko Facebooka.
Zadałam więc XY proste pytanie:
- Co, twoim zdaniem, najlepiej udostępniać?
- A nie widzisz, co udostępniają inni? – dosłownie się „odszczekała”.
- Widzę – odparłam bez entuzjazmu, dzieląc się z nią swoimi przemyśleniami.
Bo czym tu się zachwycać?
Mam kilka koleżanek, które udostępniają wszelkie nowinki modowe. Codziennie niezliczona ilość sukienek, bielizny, butów i galanterii skórzanej „przewija się” po ekranie, ale jakoś to wytrzymuję. Gorzej ze zdjęciami typu kulinarnego.  Czasem miałoby się ochotę zjeść coś takiego, co prezentowane jest na zdjęciach. Niestety to niemożliwe, więc pojawia się pewnego rodzaju frustracja… Jeszcze inne osoby bez opamiętania wklejają zdjęcia z wakacji i różnego rodzaju wojaży, zapominając przy tym, że znajdują się też na nich inne osoby, które być może sobie tego nie życzą. Poza tym jest to nic innego, jak zwykłe przechwalanie się, które zawsze było i nadal jest w złym tonie.
Najgorsze są zdjęcia z nadmorskich plaż. Budzą we mnie niesmak. Część osób bowiem nie grzeszy dobrym smakiem i za nic ma sobie opinię o sobie. Roznegliżowane, nierzadko otyłe ciała, wylewające się biusty i odrażające, wielkie brzuchy uruchamiają u mnie, a podejrzewam, że u innych ludzi także, odruch wymiotny. Do tego najczęściej trzymany w ręce drink lub piwo! Albo, co gorsza, rozbawione alkoholem towarzystwo. Czemu to ma służyć? I co tak naprawdę pokazać? Że komuś puściły hamulce?
Dziwię się, że osobom tym nie przyjdzie na myśl, iż kiedyś ktoś może to wykorzystać do celów, których na pewno by sobie nie życzyli.
Osobną kategorię stanowią memy, które zapewne umieszczane tam w dobrej wierze, mają wzbudzić w nas współczucie dla cierpiących, chorych osób. Tyle że większość tych zdjęć, nieraz bardzo drastycznych, mają za zadanie jedynie służyć wyłudzeniu pieniędzy, albo dla odmiany są to zwykłe wirusy komputerowe. Jak więc zorientować się, który mem z tej kategorii jest właściwy?
Sen z powiek spędzają mi wszelkie religijne obrazki i modlitwy. Jest to sfera duchowa i bardzo osobista. Tak bardzo, że nie powinno się jej uzewnętrzniać. Nie mam nic przeciwko osobom wierzącym w Boga. Skoro wybrali taki sposób na życie… Ale mam coś przeciwko, a nawet bardzo wiele, przeciwko fanatyzmowi religijnemu. Fanatyzm, obojętnie jakiej dotyczy religii, jeszcze nikomu nie przyniósł nic dobrego.
Podsumowując: Podobno mamy jeszcze demokrację, więc każdemu wolno, co mu się tam chce. I ja to rozumiem, i staram się uszanować, podobnie jak odmienne nieraz poglądy moich znajomych na różne sprawy. Chyba że są to nawoływania do nienawiści, albo ukazujące różnego rodzaju oszustwa względem innych ludzi. Wtedy nie potrafię nie zareagować. I w tym miejscu przypomnę ponadczasowe słowa Dantego Alighieri:
 „Najbardziej gorące miejsce w piekle zarezerwowane jest dla tych, którzy w okresie kryzysu moralnego zachowują swoją neutralność.”
 XY zaś życzę więcej tolerancji i samokrytyki. I mniej pustych, bezdusznych obrazków potraw, ciuchów i innego badziewia udostępnianego na Facebooku.
Kiedyś funkcjonowała obiegowa opinia mówiąca o tym, że co na języku to w głowie.
Trochę ją należałoby uaktualnić: Co na Facebooku to w głowie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz