Czy Wy też
tak uważacie? Moim zdaniem powinno być ograniczenie wiekowe w kwestii
kandydowania w wyborach samorządowych i parlamentarnych w Polsce. Osobiście
postawiłabym kryterium - do
pięćdziesiątego roku życia.
Polityk po pięćdziesiątym, sześćdziesiątym roku życia, to najczęściej mężczyzna lub kobieta żyjący w odrealnionym świecie. W swoim świecie. Dodam, dawnym świecie. Karmi się wspomnieniami i sentymentami do zdarzeń minionych.
Mówi, że ma wiedzę i doświadczenie. Co do tej wiedzy, to śmiem twierdzić, że różnie z tym bywa. Często jest to wiedza zaprzeszła, która nijak ma się do obecnej rzeczywistości. W dodatku obarczona czynnikiem zwykłego zapominania, żeby nie powiedzieć częściowej demencji. I nie jest to moja złośliwość, a jedynie smutna prawda. Powiem inaczej. Wiem co mówię, bo sama jakiś czas temu skończyłam lat sześćdziesiąt.
Wracając do tematu… Z tą wiedzą, nazwijmy ją współczesną, starszy osobnik najczęściej jest na bakier, bo nie zawsze za nią nadąża. Bywa że wielu osobom z tego przedziału wiekowego trudno jest przystosować się nowinek technicznych pojawiających się na rynku, a co dopiero przestawić się na inne, przyszłościowe myślenie. Czasem problem stanowi obsługa zwykłego smartfona czy komputera. Ba! Nawet nowoczesnego telewizora.
Nikt mi nie wmówi, że taki ktoś za wszystkim nadąży. Jeśli nawet, to potrzebuje na to więcej czasu.
Podobnie rzecz ma się z politycznym myśleniem. Do tego, co młodszym kolegom wydaje się na miarę czasu, godne uwagi i wymaga natychmiastowego wprowadzenia, osobnik po sześćdziesiątce podchodzi niezwykle ostrożnie, jak do jeża. Ociąga się w swojej ocenie, broni przed wprowadzeniem nowości. Boi się. Czasem niesłusznie.
Wszystko wymaga analizy, pod warunkiem, że nie ślimaczej. A tak się dzieje w wypadku politycznych dziadków.
Polityczni dziadkowie mają jeszcze jedną paskudną cechę. Są przekonani, że tytuły, stołki i profity należą im się przez zasiedzenie. Ponadto w pamięci mają czasy swojej młodości i najchętniej znów by do nich powrócili. Tyle że to niemożliwe.
Z drugiej strony patrząc, trudno mieć im to za złe. Podobno jest to jedna z cech procesu starzenia, na którą ani oni, ani medycyna nie mają wpływu.
Ale patrząc na to wszystko z boku, rodzi się obawa, iż taki polityk zawsze może być autorem ustawy, która choć trochę go do tych czasów przybliży. A jeśli ma wokół siebie podobnych jak on, istnieje realne zagrożenie, że ustawa zostanie przyjęta.
W obiegu funkcjonuje określenie „życiowa mądrość”. Pod tą życiową mądrość starają się czasem podpiąć niektóre starsze osoby (cały czas mowa o politykach) i wykorzystać jako atut podczas sprawowania swoich obowiązkach w samorządach , w Sejmie, w Senacie.
Każde powiedzenie skądś się bierze. Także to, że „głupieje się na starość”. I to powinno być przestrogą dla wszystkich potencjalnych wyborców. I choć do następnych wyborów jeszcze bardzo, bardzo daleko, pamiętajcie o tym Młodzi Ludzie, pełni zapału i energii. Nie wybierajcie na swoich przedstawicieli w samorządach i w rządzie starych dziadków. Pamiętliwych, złośliwych i zawziętych. Bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Właśnie macie tego dobry przykład. Wystarczy włączyć telewizor… Może im w życiu nie wszystko wyszło zgodnie z ich oczekiwaniami, ale Wy wciąż macie szansę uczynić go lepszym.
Polityk po pięćdziesiątym, sześćdziesiątym roku życia, to najczęściej mężczyzna lub kobieta żyjący w odrealnionym świecie. W swoim świecie. Dodam, dawnym świecie. Karmi się wspomnieniami i sentymentami do zdarzeń minionych.
Mówi, że ma wiedzę i doświadczenie. Co do tej wiedzy, to śmiem twierdzić, że różnie z tym bywa. Często jest to wiedza zaprzeszła, która nijak ma się do obecnej rzeczywistości. W dodatku obarczona czynnikiem zwykłego zapominania, żeby nie powiedzieć częściowej demencji. I nie jest to moja złośliwość, a jedynie smutna prawda. Powiem inaczej. Wiem co mówię, bo sama jakiś czas temu skończyłam lat sześćdziesiąt.
Wracając do tematu… Z tą wiedzą, nazwijmy ją współczesną, starszy osobnik najczęściej jest na bakier, bo nie zawsze za nią nadąża. Bywa że wielu osobom z tego przedziału wiekowego trudno jest przystosować się nowinek technicznych pojawiających się na rynku, a co dopiero przestawić się na inne, przyszłościowe myślenie. Czasem problem stanowi obsługa zwykłego smartfona czy komputera. Ba! Nawet nowoczesnego telewizora.
Nikt mi nie wmówi, że taki ktoś za wszystkim nadąży. Jeśli nawet, to potrzebuje na to więcej czasu.
Podobnie rzecz ma się z politycznym myśleniem. Do tego, co młodszym kolegom wydaje się na miarę czasu, godne uwagi i wymaga natychmiastowego wprowadzenia, osobnik po sześćdziesiątce podchodzi niezwykle ostrożnie, jak do jeża. Ociąga się w swojej ocenie, broni przed wprowadzeniem nowości. Boi się. Czasem niesłusznie.
Wszystko wymaga analizy, pod warunkiem, że nie ślimaczej. A tak się dzieje w wypadku politycznych dziadków.
Polityczni dziadkowie mają jeszcze jedną paskudną cechę. Są przekonani, że tytuły, stołki i profity należą im się przez zasiedzenie. Ponadto w pamięci mają czasy swojej młodości i najchętniej znów by do nich powrócili. Tyle że to niemożliwe.
Z drugiej strony patrząc, trudno mieć im to za złe. Podobno jest to jedna z cech procesu starzenia, na którą ani oni, ani medycyna nie mają wpływu.
Ale patrząc na to wszystko z boku, rodzi się obawa, iż taki polityk zawsze może być autorem ustawy, która choć trochę go do tych czasów przybliży. A jeśli ma wokół siebie podobnych jak on, istnieje realne zagrożenie, że ustawa zostanie przyjęta.
W obiegu funkcjonuje określenie „życiowa mądrość”. Pod tą życiową mądrość starają się czasem podpiąć niektóre starsze osoby (cały czas mowa o politykach) i wykorzystać jako atut podczas sprawowania swoich obowiązkach w samorządach , w Sejmie, w Senacie.
Każde powiedzenie skądś się bierze. Także to, że „głupieje się na starość”. I to powinno być przestrogą dla wszystkich potencjalnych wyborców. I choć do następnych wyborów jeszcze bardzo, bardzo daleko, pamiętajcie o tym Młodzi Ludzie, pełni zapału i energii. Nie wybierajcie na swoich przedstawicieli w samorządach i w rządzie starych dziadków. Pamiętliwych, złośliwych i zawziętych. Bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Właśnie macie tego dobry przykład. Wystarczy włączyć telewizor… Może im w życiu nie wszystko wyszło zgodnie z ich oczekiwaniami, ale Wy wciąż macie szansę uczynić go lepszym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz