poniedziałek, 19 września 2016

Reklama w tv, czyli przerwa na siku

Na temat reklam w tv, które przerywają nadawanie programu zwykle w najciekawszym momencie, zdania są podzielone. Jedni psioczą, inni się cieszą, z przewagą tych drugich. Patrząc na to wszystko z boku, można odnieść wrażenie, że na swój sposób nam się przysługują. Na przykład w czasie ich nadawania można wyjść do toalety, albo przyrządzić sobie małe co nieco do jedzenia. Jakaś kawa, herbata, deser. Można też zadzwonić do znajomego, czy choćby wysłać sms. Albo wykonać szybki numerek. Uwierzcie mi, znam takich! Wachlarz możliwości jest szeroki.
I pomyśleć tylko, że za te nasze krótkie chwile przerwy płacą bajońskie sumy właściciele mniej lub bardziej znanych firm. Kosztem oczywiście swoich pracowników. Najczęściej ci niewolniczo wykorzystywani i źle opłacani pracownicy, bynajmniej nie dobrowolnie, fundują nam te wątpliwej jakości krótkie filmiki, które jednych przyprawiają o mdłości, innych prowokują do przekleństwa. Jeszcze innym przynoszą ulgę.
Mój znajomy, właściciel pewnej dużej firmy i zarazem reklamodawca, widzi to zgoła inaczej.
- Ty nic nie rozumiesz! – Usiłuje wpoić mi do głowy nie od dziś, że gdyby nie umieszczał reklamy w tv, jego towarów nikt by nie kupował. Zaś w sklepach stawiano by je w najmniej widocznym miejscu.
- Dobry towar powinien obronić się sam – zwykle ripostuję, ale znajomy ma na to inne wytłumaczenie.
- Mniejsza sprzedaż, mniejsze zatrudnienie – tłumaczy, co wydaje się oczywiste, ale nie do końca tak jest.
Za reklamę płaci przecież nie z własnej kieszeni, a z kieszeni swoich pracowników, którym przez to wypłaca niższe pensje. Albo też odbywa się to kosztem kilku stanowisk pracy, które mogłyby być obsadzone pracownikami, ale właśnie z braku na nie funduszy, nie są. Kiedyś zapytałam go, co czuje, kiedy ktoś, tak jak na przykład ja, mówi mu prosto w oczy, że w trakcie nadawanych reklam biega do toalety i nie ma bladego pojęcia, jaka i czego reklama akurat jest emitowana. A takich jak ja są setki tysięcy, jeśli nie miliony.
Konkretnej odpowiedzi się nie doczekałam. Burknął jedynie:
- No wiesz… A jak inaczej sprawić, żeby znaleźli się chętni na kupno moich towarów?
Nie znam się na sztuczkach marketingowych, ale wiem jedno. Jeśli przychodzę do sklepu i widzę, że na półce nie ma towaru, który mnie interesuje, zwykle pytam obsługę, dlaczego go nie ma. W dzisiejszych czasach praktycznie do lamusa odeszło powiedzenie „nie dowieźli”. Każda firma stara się, by wszędzie był ich towar grubo przed czasem. Na moje pytanie obsługa sklepu zwykle odpowiada:
- Dopiero co był na półce. Schodzi jak ciepłe bułeczki. Nie nadążamy go wypakowywać z kartonów! – i dodaje: - Już biegnę do magazynu po kolejne sztuki!
I to jest, moim skromnym zdaniem, najlepsza reklama! W dodatku nic nie kosztuje.
Drugim wyznacznikiem, że jakiś towar jest godny uwagi są… częściowo opróżnione z niego półki. Znaczy to, że klienci go biorą, czyli jest dobry. Ktoś postronny mógłby wtrącić: „Albo tani”. Owszem, też. Ale staliśmy się ostatnio społeczeństwem wybrednym i bardziej świadomym, jeśli chodzi o kupowane przez nas towary. Oglądamy etykiety, czytamy skład, patrzymy na datę przydatności do spożycia. Cena też nas interesuje. Tyle że już nie decyduje o naszym wyborze. I coraz częściej patrzymy na pozostałe półki. Nie tylko te na wysokości naszego wzroku. Patrzymy w dół i w górę. Ignorujemy promocje, przez które już nieraz zostaliśmy oszukani. Kalkulujemy.
Może więc pora, by i zleceniodawcy telewizyjnych reklam wzięli to pod uwagę?
Coraz częściej też z przekory nie kupujemy reklamowanego towaru. W myśl zasady, że jeśli jakaś firma musi go reklamować, to pewnie niechętnie jest kupowany. Albo dla odmiany nie wart swojej ceny, czy też po prostu wątpliwej jakości.
Często też słyszymy, że coś jest przereklamowane.
Tak jak, śmiem twierdzić, przereklamowane są reklamy w telewizji. No, bo na dobrą sprawę, kto dziś ogląda reklamy? Chyba jedynie sami reklamodawcy, sprawdzając, jak wyszli na tle pozostałych reklam. Albo ich konkurencja. I na tym koniec. Reszta Polaków już dawno poszła po rozum do głowy i nie patrzy na to badziewie. Szkoda na to czasu!
Ale podobno nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Korzystajcie więc, Kochani! Można przecież pobiec na siku…

sobota, 17 września 2016

Wiatr chyłkiem wtoczył się w moje życie
niegdyś spokojne
poukładane
białą rzucając mi rękawicę
na pojedynek
rzucił wezwanie

bitwa za bitwą toczę samotnie
ze skutkiem często
wręcz opłakanym
i tylko czasem los łezkę otrze
miodem okrasi
moje staranie