Panią Katarzynę
spotkałam w naszym wiejskim sklepiku w trakcie zakupów. Sięgałam właśnie ręką
po świeży chleb, gdy kątem oka dostrzegłam jej szczupłą sylwetkę przed regałem
z przyprawami. W dłoni trzymała jakąś torebkę z najprawdopodobniej
sproszkowanymi ziołami, przynajmniej z dzielącej nas odległości tak to
wyglądało. Zielonkawe opakowanie pochłonęło jej uwagę na tyle mocno, że nie
dostrzegła mojej osoby, pomimo że usiłowałam pomachać do niej ręką. Chyba nie
spodobała jej się zawartość owej torebki, bo spostrzegłam, że nagle jej twarz
wykrzywia się niemiłosiernie. Nie zdziwiło mnie to, bo od dawna wiem, że bardzo
zwraca uwagę na ekologiczne żywienie. Czasem aż do przesady. Pomyślałam, że kto
wie, być może oprócz ziół, czy czegokolwiek, co było w torebce, znalazła tam
także pół tablicy Mendelejewa. Stąd jej wyraz twarzy. Zdziwiło mnie za to co
innego. Zamiast odłożyć ją na miejsce, rzuciła ziołami z impetem na półkę,
doprowadzając do tego, iż kilkanaście innych opakowań przypraw upadło wprost na
podłogę, robiąc przy tym małe zamieszanie.
Wtedy właśnie nasze spojrzenia spotkały się. Podeszłam w tamtym kierunku, próbując pomóc jej pozbierać to wszystko z posadzki.
- Zły dzień? – spytałam, chcąc nawiązać rozmowę.
- Raczej źli ludzie – odparła tonem wskazującym na to, że najwyraźniej ktoś mocno zalazł jej za skórę.
Szybko jednak pobiegła do kasy, pozostawiając mnie z niedokończonymi zakupami. Oprócz pieczywa, tego dnia kupowałam tylko masło i kilka bananów, więc niebawem i ja stanęłam w kolejce do kasy. Wychodząc ze sklepu znów natknęłam się na panią Kasię. Tym razem zbierającą jabłka, które rozsypały się przed wejściem, powodem czego była licha jednorazowa folia.
- A jednak zły dzień! – powtórzyłam, kolejny raz próbując przyjść jej z pomocą.
- Sama już nie wiem. Może zły dzień, ale ludzie jeszcze gorsi! – nie odpuszczała w swoich przekonaniach. A potem dodała:
- Gdyby pani wiedziała, z jaką falą hejtu musiałam się dzisiaj zmierzyć w Internecie…
- No tak!- pomyślałam sobie w głębi duszy. – Skąd ja to znam…
Okazało się, że komuś z jej znajomych nie spodobał komentarz, który umieściła pod postem nawiązującym do nadużyć w kościele, o których w ostatnim czasie tyle się słyszy.
- Napadła na panią pewnie cała armia zbawienia – próbowałam trochę zażartować, by poprawić kobiecie humor.
- Głównie tych, co klęczą pod figurą, a diabła mają za skórą! – przytoczyła ludowe porzekadło.
Okazało się, że powodem owego hejtu było jedno, w zasadzie niewinne, zdanie napisane przez panią Katarzynę, ot, tak po prostu, które brzmiało: „Złoczyńcy, w piekle będziecie się smażyć!”, skierowane pod adresem księży, którzy dopuścili się różnorakich przestępstw.
- Uuu! Grubo! – wydałam z siebie wyraz zrozumienia.
- Nie uwierzy pani! Poszło o to piekło – powiedziała kompletnie mnie zaskakując.
- Jak to?
- Podobno piekła nie ma! Podobno tak powiedział papież Franciszek. Zostałam więc wyśmiana, nazwana średniowiecznym zacofaniem, kretynką. Co poniektórzy zaś zarzucili mi coś zgoła odwrotnego. Mianowicie, że próbuję siać nienawiść i zniechęcać ludzi do religii katolickiej. No i oczywiście, jakże by inaczej, że mi za to zapłacono. Pani się domyśla kto? – pytała nie dopuszczając mnie do słowa. – Że jestem trollem PO, środowisk LGBT, żydokomuny i nie wiadomo kim jeszcze.
- Pani Kasiu – próbowałam ją uspokoić. – To norma. Gdyby pani wiedziała, ile razy mnie spotkało coś podobnego…
Okazało się jednak, że kobieta nie tyle przejęła się hejtem, co słowami papieża Franciszka, iż piekła nie ma.
- No bo skoro nie ma piekła, to może nieba też nie ma? – spytała.
Nie umiałam jej odpowiedzieć. To znaczy umiałam, ale nie byłam pewna, czy kobieta dobrze mnie zrozumie i jak to przyjmie. Tymczasem ona kontynuowała.
- A jeśli nie ma także nieba, to dokąd idziemy po śmierci? Po prostu kończymy się, i już… Tak zwyczajnie nie ma nas? A co z duszą? Jest, czy jej też nie ma? A może ta dusza to tylko wymyślony straszak na ludzi, by się bali… Tylko przez kogo? I kogo w takim razie mają się bać? Bo jeśli nie ma piekła i być może nie ma też nieba, to jaki ma sens życie?
Zalała mnie dosłownie potokiem słów, a właściwie pytań, na które nie znam odpowiedzi. Są jedynie domysły, ale przecież to nie to samo, co mieć pewność. W dodatku najlepiej udowodnioną naukowo.
Tymczasem pani Katarzyna zdążyła już pozbierać wszystkie rozsypane jabłka i umieścić je w innej torbie sklepowej, którą jak się okazało miała w zanadrzu, ale sądziła, że nie będzie musiała jej używać, więc upchnęła ją na dnie innej, wypełnionej po brzegi zakupami. Wyjęcie jej nastręczało nieco kłopotu, więc cała operacja, z moja pomocą, trochę trwała. Oczywiście cały czas nie przestawała mówić.
- I jeśli nigdzie nasza dusza nie idzie po śmierci, to przecież nie warto uczciwie żyć…
Przyznam, że wiele razy zastanawiałam się nad życiem doczesnym i tym pozagrobowym, ale tego dnia pani Katarzyna sprawiła, że ciarki przeszły po moim ciele. I jak nigdy dotąd miałam ochotę po prostu uciec stamtąd i zostawić ją z tymi jej rozważaniami.
To był klasyczny napad lęku. Nawet nie pamiętam, czy powiedziałem jej do widzenia. Drogi powrotnej ze sklepu do domu też nie zapamiętałam. Wiem, że mijałam po drodze jakichś ludzi. Ktoś mi się kłaniał, ktoś obdarzył nie podejrzliwym wzrokiem, ale kto to był, nie byłam w stanie sobie przypomnieć.
Gdzieś z tyłu głowy wciąż słyszałam jej słowa „ Nie warto być uczciwym, nie warto się starać”.
- Oczywiście, że nie warto – powiedział do mnie kuzyn Michał, który jak się okazało warował już pod zamkniętymi drzwiami mojego domu, a któremu niemal na przywitanie opowiedziałem o rozmowie z kobietą.
- Wszystko to wymyślili księża, żeby mieć w szachu głupi lud – tłukł mi do głowy chwilę później, siedząc przy stole i popijając aromatyczną kawę.
- Czyli co? Chcesz powiedzieć, że my, ty i ja, my wszyscy, jesteśmy po prostu głupim ludem? Że zostaliśmy okrutnie oszukani? – pytam Michała.
- Przecież widzisz, że kler wcale nie żyje zgodnie z regułami, które głosi. Czemu więc ma służyć ta ich cała nauka? Odpowiedz sobie sama.
Rzeczywiście, to co się ostatnio słyszy o rozwiązłości, politykowaniu i bogaceniu się kleru przyprawia o zawrót głowy. Nie należy się zatem dziwić, że w społeczeństwie narasta złość i rozgoryczenie, następstwem czego bywa coraz częściej spotykana na ulicach i w domach agresja.
Pamiętam jak moja babcia mawiała kiedyś, że „księża to faryzeusze i nie ma dla nich miejsca w niebie”. Będąc jeszcze wtedy kilkunastoletnią dziewczynką nie rozumiałam, co miały znaczyć jej słowa. Sama nigdy nie chciała mi tego wyjaśnić. Zapytana, opowiadała tylko: „Kiedyś to zrozumiesz”.
To „kiedyś” okazało się nadejść bardzo późno. Zbyt późno, by zmienić swoje życie, które jak się okazało od początku swojego istnienia podporządkowane zostało jakimś grzesznym ludziom, mianującym się wysłannikami Boga.
Ale jeszcze nie jest za późno, by zmienić swoje myślenie.
Bo to prawda, że Piekła nie ma.
Chyba że sami zrobimy go tu na Ziemi. Rozpętując wojny, nienawidząc się nawzajem, okradając, gwałcąc i poniżając drugiego człowieka.
A co z tym Niebem?
Przy odrobinie dobrej woli moglibyśmy zapewnić go sobie tu na Ziemi. Trzeba tylko zmienić swoje myślenie…
Wtedy właśnie nasze spojrzenia spotkały się. Podeszłam w tamtym kierunku, próbując pomóc jej pozbierać to wszystko z posadzki.
- Zły dzień? – spytałam, chcąc nawiązać rozmowę.
- Raczej źli ludzie – odparła tonem wskazującym na to, że najwyraźniej ktoś mocno zalazł jej za skórę.
Szybko jednak pobiegła do kasy, pozostawiając mnie z niedokończonymi zakupami. Oprócz pieczywa, tego dnia kupowałam tylko masło i kilka bananów, więc niebawem i ja stanęłam w kolejce do kasy. Wychodząc ze sklepu znów natknęłam się na panią Kasię. Tym razem zbierającą jabłka, które rozsypały się przed wejściem, powodem czego była licha jednorazowa folia.
- A jednak zły dzień! – powtórzyłam, kolejny raz próbując przyjść jej z pomocą.
- Sama już nie wiem. Może zły dzień, ale ludzie jeszcze gorsi! – nie odpuszczała w swoich przekonaniach. A potem dodała:
- Gdyby pani wiedziała, z jaką falą hejtu musiałam się dzisiaj zmierzyć w Internecie…
- No tak!- pomyślałam sobie w głębi duszy. – Skąd ja to znam…
Okazało się, że komuś z jej znajomych nie spodobał komentarz, który umieściła pod postem nawiązującym do nadużyć w kościele, o których w ostatnim czasie tyle się słyszy.
- Napadła na panią pewnie cała armia zbawienia – próbowałam trochę zażartować, by poprawić kobiecie humor.
- Głównie tych, co klęczą pod figurą, a diabła mają za skórą! – przytoczyła ludowe porzekadło.
Okazało się, że powodem owego hejtu było jedno, w zasadzie niewinne, zdanie napisane przez panią Katarzynę, ot, tak po prostu, które brzmiało: „Złoczyńcy, w piekle będziecie się smażyć!”, skierowane pod adresem księży, którzy dopuścili się różnorakich przestępstw.
- Uuu! Grubo! – wydałam z siebie wyraz zrozumienia.
- Nie uwierzy pani! Poszło o to piekło – powiedziała kompletnie mnie zaskakując.
- Jak to?
- Podobno piekła nie ma! Podobno tak powiedział papież Franciszek. Zostałam więc wyśmiana, nazwana średniowiecznym zacofaniem, kretynką. Co poniektórzy zaś zarzucili mi coś zgoła odwrotnego. Mianowicie, że próbuję siać nienawiść i zniechęcać ludzi do religii katolickiej. No i oczywiście, jakże by inaczej, że mi za to zapłacono. Pani się domyśla kto? – pytała nie dopuszczając mnie do słowa. – Że jestem trollem PO, środowisk LGBT, żydokomuny i nie wiadomo kim jeszcze.
- Pani Kasiu – próbowałam ją uspokoić. – To norma. Gdyby pani wiedziała, ile razy mnie spotkało coś podobnego…
Okazało się jednak, że kobieta nie tyle przejęła się hejtem, co słowami papieża Franciszka, iż piekła nie ma.
- No bo skoro nie ma piekła, to może nieba też nie ma? – spytała.
Nie umiałam jej odpowiedzieć. To znaczy umiałam, ale nie byłam pewna, czy kobieta dobrze mnie zrozumie i jak to przyjmie. Tymczasem ona kontynuowała.
- A jeśli nie ma także nieba, to dokąd idziemy po śmierci? Po prostu kończymy się, i już… Tak zwyczajnie nie ma nas? A co z duszą? Jest, czy jej też nie ma? A może ta dusza to tylko wymyślony straszak na ludzi, by się bali… Tylko przez kogo? I kogo w takim razie mają się bać? Bo jeśli nie ma piekła i być może nie ma też nieba, to jaki ma sens życie?
Zalała mnie dosłownie potokiem słów, a właściwie pytań, na które nie znam odpowiedzi. Są jedynie domysły, ale przecież to nie to samo, co mieć pewność. W dodatku najlepiej udowodnioną naukowo.
Tymczasem pani Katarzyna zdążyła już pozbierać wszystkie rozsypane jabłka i umieścić je w innej torbie sklepowej, którą jak się okazało miała w zanadrzu, ale sądziła, że nie będzie musiała jej używać, więc upchnęła ją na dnie innej, wypełnionej po brzegi zakupami. Wyjęcie jej nastręczało nieco kłopotu, więc cała operacja, z moja pomocą, trochę trwała. Oczywiście cały czas nie przestawała mówić.
- I jeśli nigdzie nasza dusza nie idzie po śmierci, to przecież nie warto uczciwie żyć…
Przyznam, że wiele razy zastanawiałam się nad życiem doczesnym i tym pozagrobowym, ale tego dnia pani Katarzyna sprawiła, że ciarki przeszły po moim ciele. I jak nigdy dotąd miałam ochotę po prostu uciec stamtąd i zostawić ją z tymi jej rozważaniami.
To był klasyczny napad lęku. Nawet nie pamiętam, czy powiedziałem jej do widzenia. Drogi powrotnej ze sklepu do domu też nie zapamiętałam. Wiem, że mijałam po drodze jakichś ludzi. Ktoś mi się kłaniał, ktoś obdarzył nie podejrzliwym wzrokiem, ale kto to był, nie byłam w stanie sobie przypomnieć.
Gdzieś z tyłu głowy wciąż słyszałam jej słowa „ Nie warto być uczciwym, nie warto się starać”.
- Oczywiście, że nie warto – powiedział do mnie kuzyn Michał, który jak się okazało warował już pod zamkniętymi drzwiami mojego domu, a któremu niemal na przywitanie opowiedziałem o rozmowie z kobietą.
- Wszystko to wymyślili księża, żeby mieć w szachu głupi lud – tłukł mi do głowy chwilę później, siedząc przy stole i popijając aromatyczną kawę.
- Czyli co? Chcesz powiedzieć, że my, ty i ja, my wszyscy, jesteśmy po prostu głupim ludem? Że zostaliśmy okrutnie oszukani? – pytam Michała.
- Przecież widzisz, że kler wcale nie żyje zgodnie z regułami, które głosi. Czemu więc ma służyć ta ich cała nauka? Odpowiedz sobie sama.
Rzeczywiście, to co się ostatnio słyszy o rozwiązłości, politykowaniu i bogaceniu się kleru przyprawia o zawrót głowy. Nie należy się zatem dziwić, że w społeczeństwie narasta złość i rozgoryczenie, następstwem czego bywa coraz częściej spotykana na ulicach i w domach agresja.
Pamiętam jak moja babcia mawiała kiedyś, że „księża to faryzeusze i nie ma dla nich miejsca w niebie”. Będąc jeszcze wtedy kilkunastoletnią dziewczynką nie rozumiałam, co miały znaczyć jej słowa. Sama nigdy nie chciała mi tego wyjaśnić. Zapytana, opowiadała tylko: „Kiedyś to zrozumiesz”.
To „kiedyś” okazało się nadejść bardzo późno. Zbyt późno, by zmienić swoje życie, które jak się okazało od początku swojego istnienia podporządkowane zostało jakimś grzesznym ludziom, mianującym się wysłannikami Boga.
Ale jeszcze nie jest za późno, by zmienić swoje myślenie.
Bo to prawda, że Piekła nie ma.
Chyba że sami zrobimy go tu na Ziemi. Rozpętując wojny, nienawidząc się nawzajem, okradając, gwałcąc i poniżając drugiego człowieka.
A co z tym Niebem?
Przy odrobinie dobrej woli moglibyśmy zapewnić go sobie tu na Ziemi. Trzeba tylko zmienić swoje myślenie…